Historia obozu NKWD w Błudku
Obóz NKWD w Błudku
W latach 1944-1945 na Roztoczu, w Nowinach (Błudku) funkcjonował obóz pracy zorganizowany przez NKWD.
Roztocze to przepiękna kraina geograficzna łącząca Wyżynę Lubelską z Podolem. To miejsce szczególne, pokryte sosnowymi lasami i malowniczymi rzekami. Na terenie tym położone są takie miasta jak: Zamość, Józefów, Tomaszów Lubelski.
W średniowieczu Roztocze znajdowało się na pograniczu Małopolski i Rusi, na obszarze tzw. Grodów Czerwieńskich. W XI w. w wyniku walk polsko-ruskich znaczna jego część znalazła się w granicach Rusi. W tym okresie Roztocze było słabo zaludnione. Po przyłączeniu Rusi Czerwonej przez Kazimierza Wielkiego nastąpił stopniowy napływ osadników z Małopolski, Lubelszczyzny i Mazowsza. W okresie Rzeczpospolitej Obojga Narodów Roztocze zamieszkiwało kilka narodowości, z których najliczniejsza to Polacy. Drugą w kolejności narodowością była ludność ukraińska, pozostałe składowe (głównie w miasteczkach) tworzyli Żydzi, Niemcy, Ormianie i Wołosi. Po rozbiorach Roztocze znalazło się w granicach Austrii (Królestwo Galicji i Lodomerii). Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. wchodziło w skład województw lubelskiego i lwowskiego.
W czasie okupacji Roztocze było terenem działania polskich oddziałów partyzanckich, toczących walki z Niemcami (powstanie zamojskie) oraz z ukraińskimi nacjonalistami (partyzanckie walki polsko-ukraińskie w latach 1944-1945).

W październiku 1944 r. na terenie Roztocza, w Nowinach (Błudku) założony został obóz pracy, który podlegał prawdopodobnie NKWD. Obóz położony był w lesie przy drodze Józefów Biłgorajski – Susiec, około 24 km od Tomaszowa Lubelskiego. Oficjalnie przeznaczony był dla volksdeutschów i reichsdeutschów, w rzeczywistości jednak więzieni byli w nim m.in. żołnierze podziemia niepodległościowego, a także Wojska Polskiego oraz inni przeciwnicy władzy sowieckiej w Polsce. Postawiono tam trzy baraki mieszkalne o wymiarach w przybliżeniu 30 x 12 m. Teren w kształcie prostokąta (200 x 150 m) ogrodzono płotem z drutu kolczastego o wysokości 3,5 m. Załogę obozu stanowiła 3. samodzielna kompania ochronna (wartownicza) Wojsk Wewnętrznych. Dowódcą specjalnej kompanii i jednocześnie komendantem obozu był kapitan Włodzimierz (vel Władysław) Konowałow, prawdopodobnie oficer NKWD. Jego zastępcą ds. polityczno-wychowawczych był chor./por. Hipolit Zieliński. Ponadto kadrę obozu stanowili prokurator narodowości żydowskiej o pseudonimie „Marek” oraz kilku oficerów niższych rangą. Kompania składała się z sześciu oficerów, 174 podoficerów i szeregowców.
Pierwszych więźniów (przynajmniej kilkadziesiąt osób) przywieziono prawdopodobnie już jesienią 1944 r. Na przełomie lutego i marca 1945 r. do obozu przybył kolejny, ostatni transport więźniów (około czterdzieści osób, w tym około dziesięć kobiet). Żołnierze i podoficerowie mieszkali w dwóch skrajnych barakach, natomiast w trzecim, który znajdował się pośrodku, byli więźniowie. Komendant obozu i prokurator zajmowali mieszkanie prywatne (pracownika gajówki, potocznie zwanej przez mieszkańców Błudko, wywiezionego w czerwcu 1943 r. na roboty przymusowe do Niemiec) w odległości około 50 m od baraków, na placu obok kamieniołomów. Więźniowie byli podzieleni na trzy grupy. Jedna grupa pracowała w lesie przy wyrębie starodrzewu, druga w pobliskich kamieniołomach (100 m od obozu), trzecia zaś zajmowała się transportem urobionego kamienia, ręcznie popychając wagoniki kolejką wąskotorową, która przebiegała bezpośrednio z kamieniołomów do odległej około 2 km stacji kolejowej Nowiny, na rampę, skąd ładowano kamień na wagony kolejowe. Więźniowie do obozu trafiali przeważnie po ciężkim śledztwie, m.in. na Zamku Lubelskim. Traktowani byli w nieludzki sposób. Byli wygłodzeni. Na śniadanie z reguły był tylko kawałek chleba i kawa zbożowa, po pracy dawano zupę, kolacji zaś w ogóle nie było. Spali w baraku, gdzie nie było podłogi. Podczas pracy zaś byli bici i kopani, niekiedy do utraty przytomności. Nie wolno im było nosić żadnego nakrycia głowy, nawet w zimie przy bardzo niskich temperaturach dochodzących do minus 30° C. Niekiedy za jedyne ubranie służył im papierowy worek, w którym chodzili do pracy. W drodze powrotnej współtowarzysze niedoli musieli nieść wycieńczonych skazańców. Po przybyciu do obozu kładziono ich na placu apelowym. Tych szczególnie wycieńczonych zabijano z broni palnej lub mordowano palkami, mówiąc, że „dla polskich bandytów nawet kuli szkoda”. Samozwańcze wyroki wykonywali głównie: prokurator „Marek”, komendant Konowałow, jak również chor. Stanisław „Muzykant” Muzyka, którzy notorycznie nadużywali alkoholu. Zamordowanych Polaków grzebano w odległości 150 m od obozu, niejednokrotnie w różnych miejscach. Mogiły zasypywano równo z ziemią, tak aby nie pozostały żadne ślady. Do dziś nie jest znana rzeczywista liczba ofiar (może było to nawet kilkadziesiąt osób).
Oddział Armii Krajowej z Suśca i Józefowa postanowił uwolnić przetrzymywanych w nieludzkich warunkach więźniów. Jednak zostali zdradzeni, urząd bezpieczeństwa wiedział o zaplanowanej akcji. 25 marca 1945 r. więźniowie zostali wywiezieni z obozu w Nowinach. Partyzanci jednak rozbili obóz i rozbroili straż wartowniczą. W wyniku podjętej walki zginął dowódca obozu Włodzimierz Konowałow (Krzysztof. A. Tochman, Komunistyczny obóz pracy Nowiny-Błudek na Zamojszczyźnie (1944-1945). „Aparat Represji w Polsce Ludowej 1944-1989”, 2013, nr 1).