Muzeum Martyrologii „Pod Zegarem”

dsc_0388-medium
foto Elżbieta Romanowska

Muzeum Martyrologii „Pod Zegarem”

Elżbieta Romanowska 26.1.2019

Serdecznie zapraszam do szczególnego miejsca w Lublinie, do Muzeum Martyrologii „Pod Zegarem”. Muzeum mieści się w celach byłego aresztu niemieckiego gestapo przy ulicy Uniwersyteckiej 1. W latach 1939-1944 byli tam przetrzymywani więźniowie polityczni. W ciasnych, ciemnych celach, byli przesłuchiwani, torturowani i mordowani. W okresie okupacji niemieckiej więzienie „Pod Zegarem” wzbudzało w mieszkańcach Lublina strach i przerażenie. Znaczyło dla nich to samo, co dla warszawiaków Aleja Szucha, ulica Pomorska dla krakowian, czy „Pałace” dla mieszkańców Zakopanego i Podhala.

Historia Muzeum

Budynek, w którym obecnie mieści się muzeum, został wybudowany w latach 1928-1930 z przeznaczeniem na siedzibę Urzędu Ziemskiego. Był on nowocześnie wyposażony.

Przed wojną w Urzędzie Ziemskim pracowało 150 urzędników stałych i około 100 urzędników sezonowych.  W gmachu znajdowały się także mieszkania służbowe. Sutereny mieściły kotłownie i duże piwnice na węgiel.

W 1940 r. budynek został zajęty przez gestapo. Jego wnętrza zostały przebudowane i dostosowane do zadań i potrzeb Geheime Staatspolizei. Parter i piętra zostały przeznaczone na biura, gdzie m.in. prowadzone były przesłuchania więźniów politycznych, natomiast piwnice od strony ulicy Uniwersyteckiej przebudowano, tworząc w nich cele więzienne. Cel było 14, w tym trzy ciemnie. W budynku znajdowało się pomieszczenie dla wartowników pełniących służbę w podziemiach.

foto Elżbieta Romanowska

Większość cel położona była wzdłuż jednej ściany korytarza od strony ulicy Uniwersyteckiej. Oznaczone były numerami: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 i D-1 (Dunkellzelle-1), czyli ciemnica. Była to bardzo mała cela o szerokości ok. 75 cm. Dwie z wymienionych cel przeznaczone były dla kobiet. Większość z tych pomieszczeń miała 340 cm długości, 279 cm szerokości i 238 cm wysokości.

Po drugiej stronie korytarza, od strony podwórza, naprzeciwko celi nr 6 znajdowała się duża cela oznaczona nr 12. Naprzeciwko cel 4 i 5 położona była druga ciemna cela (ciemnica), niemal trzykrotnie większa, od tej, która znajdowała się od strony ul. Uniwersyteckiej. Do ściany dużej ciemnicy przylegała najmniejsza Dunkellzelle, będąca raczej załomem muru, w którym przebiegały rury kanalizacyjne i wodociągowe. Kapiąca z nich woda była dla więzionych tam ludzi dodatkowym elementem tortur.

foto Elżbieta Romanowska

Ciemnice pozbawione były okien. W pozostałych celach usunięto drzwi, zastępując je kratami; pozwalało to wartownikom prowadzić ciągłą obserwację więźniów. Cele miały okna, ale zostały zasłonięte od zewnątrz deskami, które dodatkowo przysypano ziemią, odcinając w ten sposób dopływ nie tylko do światła, ale i powietrza. Podłogę cel stanowiła posadzka betonowa. W celach nie było światła. Jedynym oświetleniem podziemi były dwie żarówki palące się na korytarzu przez cały czas, bez względu na porę dnia czy nocy. We wszystkich pomieszczeniach panował półmrok. Podziemia, pomimo instalacji centralnego ogrzewania, nie były ogrzewane.

Brak dopływu świeżego powietrza i niska temperatura sprawiały, że panowała tu wilgoć i zaduch. Jan Wijakowski, były więzień, tak wspomina pierwsze wrażenia, jakich doznał, gdy znalazł się „Pod Zegarem”: „[…] wszedłem do podziemi, w których przedstawił mi się następujący obraz: przede wszystkim uderzył mnie odór zepsutego powietrza i zapach świeżej krwi ludzkiej, oraz trudne do wytłumaczenia jęki […]. Gestapowiec, który mnie przyprowadził, rozkazał mi wejść do jednej z otwartych cel […]”.

Cele wyposażone były w ławki lub nary przymocowane do ścian. Ciemnice pozbawione były sprzętów. W podziemiach, poza celami, w oddzielnych pomieszczeniach znajdowała się „umywalnia”, której rolę spełniało blaszane koryto długości około 2 metrów oraz ubikacja. Jednak z tych urządzeń więźniowie mogli korzystać tylko za zgodą wartownika.

foto Elżbieta Romanowska

Przesłuchania

Do katowni gestapo przy ulicy Uniwersyteckiej w Lublinie trafiali więźniowe polityczni z Zamku Lubelskiego lub bezpośrednio z miejsca aresztowania. Codziennie  między godziną 6 a 7 przyjeżdżała z Zamku karetka konna, którą przywożono więźniów. Transportowano ich także samochodami lub przyprowadzano pieszo. Przesłuchania rozpoczynały się zazwyczaj około godziny 9. Ci, którzy przybyli wcześniej, osadzani byli w podziemiach, gdzie oczekiwali na wezwanie. W ciągu dnia w jednej celi przebywało po kilka osób.

Niemiecka maska przeciwgazowa z pochłaniaczem używana do tortur przez gestapo oraz klucze do cel    i łańcuchy z piwnic aresztu gestapo, 1940 - 1944, foto Elżbieta Romanowska

Do mieszkańców Lublina pomimo grubych murów docierały pełne grozy, bólu i rozpaczy krzyki więźniów.

Jan Wijakowski wspomina: „W celi na przestrzeni 1,5 metra na 2, zakratowanej przy wejściu drutami żelaznymi (jak klatka dla dzikich zwierząt) znajdowało się czterech mężczyzn (…). Dzień cały spędzało się w nieludzkim strachu przed kaźnią, jaką co chwila otrzymywali towarzysze niedoli. Co chwila przychodzili z góry oprawcy, wywoływali nazwiska z cel, już tu bijąc i kopiąc bezlitośnie, pędzili na górę na badania”.

Przesłuchania prowadzone były na II i III piętrze gmachu, w poszczególnych referatach gestapo. Prowadzili je przeważnie tzw. referenci przy pomocy tłumaczy. W sprawach poważniejszych kierownicy referatów. Do rzadkości należały przesłuchania bez bicia. Jednakowo traktowani byli mężczyźni i kobiety, starsi i młodsi. Tryb badań był podobny. Badający rozpoczynali zazwyczaj spokojnie od pytań o dane personalne. Potem, jeszcze spokojnie, padała propozycja przyznania się do stawianych zarzutów. Chodziło zazwyczaj o przynależność do organizacji konspiracyjnej. Gdy przesłuchiwany przeczył stawianym zarzutom, metody zmieniały się, a gestapowcy przystępowali do bicia, którymi chcieli zmusić badanego do zeznań.

pejcz, 1940-1944, foto Elżbieta Romanowska

Metody tortur były różnorodne. Były więzień zamku, lekarz szpitala więziennego dr Andrzej Bonikowski, wspomina m.in. o jednym ze współwięźniów: „Po pierwszym przesłuchaniu przywieziono go na zamek w strasznym stanie. Od pleców po pięty był tak zbity, że na wierzchu były żywe mięśnie. Mimo to nie załamał się. Gdy zaleczyliśmy mu rany, znowu gestapo zabrało go na przesłuchania. Wrócił znowu do szpitala, ponownie miał na ciele potworne rany. Znowu wyleczony, został po raz trzeci wzięty na Uniwersytecką. Jak potem mówił, zastosowano wobec niego najbardziej wyrafinowane tortury. Zastosowano wstrząsy elektryczne, podczas których ból głowy jest nie do zniesienia”. Rezultatem tortur stosowanych podczas badań na Uniwersyteckiej były też niejednokrotnie ciężkie obrażenia. Sanitariuszka tego szpitala, Janina Margasińska, wspomina, że niektórzy więźniowie często przez kilka tygodni po przesłuchaniu nie mogli na skutek pobicia stać, chodzić ani leżeć. Dziennie wykonywała około 40–50 opatrunków ciężko pobitym w gestapo więźniom.

Grypsy pisane przez więźniarki Zamku Lubelskiego, marzec-wrzesień 1941, foto Elżbieta Romanowska

Ofiary tortur

Wśród tych, którzy znaleźli się „Pod Zegarem”, byli tacy, którzy nie przeżyli zadanych tortur. Jedni zostali po prostu zakatowani przez oprawców, inni zmarli na skutek odniesionych ran i obrażeń. Te ofiary bestialskich mordów przewożono na zamek w papierowych workach. Tam lekarz więzienny odnotowywał zgon, którego przyczynę musiał określić: osłabienie serca, angina, grypa czy też inna z chorób. Nie mógł podać prawdziwej przyczyny zgonu. Jak podaje jeden ze strażników polskich, Piotr Malesza, w okresie od początku 1942 do lipca 1944 r. przywieziono w tych workach około 200 więźniów zamordowanych podczas przesłuchań, w tym kilka kobiet.

Po wojnie więzienie przejęli Sowieci. W latach 1944-1946 w areszcie odbywały się brutalne przesłuchania Polaków zaangażowanych w działalność niepodległościową. W 1946 r. władze sowieckie zlikwidowały areszt, zacierając większość śladów po swojej zbrodniczej działalności.

W 1979 r. z inicjatywy Stowarzyszenia Byłych Więźniów Politycznych Zamku Lubelskiego powstało Muzeum Martyrologii „Pod Zegarem”. W muzeum możemy zapoznać się z korespondencją więźniów Zamku Lubelskiego z lat 1939-1944. Do cennych zbiorów należą listy, grypsy, karty pocztowe, obwieszczenia i zarządzenia niemieckie z okresu okupacji oraz osobiste pamiątki po więźniach Zamku Lubelskiego. Muzeum posiada także bogaty materiał ikonograficzny.



Opracowano na podstawie

  • Hitlerowskie więzienie na Zamku w Lublinie 1939–1944, red. Z. Mańkowski, Lublin 1988.


Strona do prawidłowego działania używa cookies Więcej informacji

Informacja prawna: Ustawienia plików cookie na tej stronie internetowej są ustawione na "zezwalaj na pliki cookie", aby zapewnić Ci jak najlepsze wrażenia z przeglądania. Jeśli nadal używasz tej witryny bez zmiany ustawień plików cookie lub klikniesz "Akceptuj" poniżej, to wyrażasz na to zgodę.

Zamknij