Zbrodnie prokurator Heleny Wolińskiej

skmbt_c284e18080812530_0001
AIPN BU, 2174/33574, Akta osobowe Heleny Wolińskiej

Zbrodnie prokurator Heleny Wolińskiej

Elżbieta Romanowska 13.11.2018

Elżbieta Romanowska Zbrodnie stalinowskiej prokurator Heleny Wolińskiej

„Fajna pani. Otwarta, ironiczna, ciepła. To był dla mnie szok, kiedy się dowiedziałem – wiele lat później – że Polska żąda jej ekstradycji. Myślę, że Helena była bestią polityczną, rzeczywiście wierzyła w marksizm i leninizm. Do czego człowiek jest zdolny w jednym życiu?”

– zastanawiał się reżyser Paweł Pawlikowski. Helena Wolińska była jedną z ostatnich zbrodniarek okresu stalinowskiego, które można było jeszcze próbować osądzić w wolnej Polsce. Powstaje zatem pytanie kim była Helena Wolińska ?

Nadzieja komunistycznej judykatury

Fajga Mindla Danielak (takie nazwisko nosiła Wolińska) urodziła się 28 lutego 1919 r. w Warszawie. W 1938 r. ukończyła Prywatne Żeńskie Gimnazjum im. P. Zaksowej w Warszawie. Bardzo wcześnie zafascynowała się komunistycznymi ideałami. Już w gimnazjum wstąpiła do Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, którego była członkiem i kierownikiem grupy młodszej. Kolejnym etapem jej edukacji były studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, jednak z uwagi na wybuch II wojny światowej zmuszona była przerwać naukę. Z obawy przed nazistowskim terrorem wraz z całą rodziną wyjechała do Lwowa. Na terenie Lwowa była członkiem Komsomołu. W latach 1939-1940 pracowała jako kelnerka, pomoc buchaltera, goniec. W 1940 r. wzięła ślub z Włodzimierzem Brusem. Rok później, w listopadzie 1941 r wraz z całą rodziną znalazła się w getcie. W 1942 r. (po ucieczce z getta) pod ps. „Lena” i nowym nazwiskiem została członkiem Gwardii Ludowej. Pełniła funkcję łączniczki, była szefem biura Sztabu Głównego GL (do 31 lipca 1944 r.). Tam poznała przyszłego męża Franciszka Jóźwiaka, komunistę, szefa sztabu GL, Komendanta Głównego Milicji Obywatelskiej i od 1945 r. wiceministra bezpieczeństwa publicznego. Była członkiem PPR, następnie PZPR. 1 sierpnia 1944 r. została szefem Wydziału Ogólnego Komendy Głównej MO. W tym okresie tak była opiniowana przez przełożonych: „Posiada poważne zasługi w organizacji aparatu MO. Zorganizowała Wydział Ogólny KG MO i przez cały czas od 1 IX 1944 r. będąc szefem tegoż Wydziału wykazała się jako energiczny kierownik, b. zdolna, o rozwiniętym zmyśle organizacyjnym i wysokim poczuciu obowiązków. (…) Stanowcza, samodzielna i rozumna. Politycznie dobrze wyrobiona, brała aktywny udział w życiu partyjnym KG MO”.

Wolińska w 1948 r. ukończyła studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego i już jako prawnik od 1 kwietnia 1949 r. przeszła do pracy w Departamencie Służby Sprawiedliwości. W 1949 r. w wieku 30 lat otrzymała nominację na stopień podpułkownika, była członkiem komisji weryfikującej sędziów i prokuratorów wojskowych, w ramach fali czystek i represji w Wojsku Polskim związanych z nominacją marszałka Konstantego Rokossowskiego na ministra obrony narodowej. Niewątpliwie o szybkiej karierze prokuratorskiej młodej prawniczki decydowała nie tylko duża aktywność i poprawność polityczna, ale także wysoko postawiony w strukturach partyjnych mąż. Pod koniec 1949 r. Wolińska została skierowana przez partię do pracy w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. W okresie od 8 czerwca do 31 października 1950 r. była szefem Wydziału Nadzoru Prokuratorskiego nad śledztwami w sprawach szczególnych (Wydział IV NPW). Do jej głównych obowiązków należał m. in.: nadzór prokuratorski nad śledztwem w sprawach szczególnie ważnych, na zlecenie NPW, nadzór nad podległymi prokuraturami, w tym nad Wojskowymi Prokuraturami Rejonowymi, nadzór nad śledztwem prowadzonym przez wydział śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w sprawach podlegających właściwości sądów wojskowych, nadzór nad śledztwem w sprawach prowadzonych przez Główny Zarząd Informacji WP. Po reorganizacji NPW (10 października 1950 r.) pełniła funkcję szefa Wydziału VII NPW (nadzór nad śledztwami szczególnymi) od 1 listopada 1950 do 3 listopada 1953. W latach 1950 – 1953 r. była sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. Tak była opiniowana w 1954 r. , a więc już po zwolnieniu z Naczelnej Prokuratury Wojskowej: „Ppłk rez. Wolińska w okresie służby wojskowej okazała się oficerem pracowitym i bardzo wartościowym. Posiadała wysoki stopień wyrobienia partyjno-politycznego. W pracy była operatywna, śmiało i stanowczo jako prokurator podejmowała decyzje w sprawach karnych. Czujność klasową i polityczną posiadała wyostrzoną”. Brakowało jej tylko jednego – ludzkiego sumienia.

Fałszywe kwalifikacje prawne

W raporcie tzw. komisji Mazura powołanej w okresie destalinizacji wytknięto Wolińskiej m.in. wielokrotne bezzasadne stosowanie aresztu tymczasowego bez zapoznania się z aktami sprawy, brak reakcji na skargi dotyczące wymuszonych zeznań i tortur, a także naciski na sąd. Pisano, że „(…) w pracy NPW będąc na wyższych stanowiskach urzędowych pełniąc z wyboru przez 3 lata funkcję sekretarza POP PZPR wprowadziła atmosferę strachu, była apodyktyczna, bezwzględna i ordynarna w obejściu, czym obniżała powagę piastowanego stanowiska i uchybiała godności osobistej towarzyszy pracy”.

Należy stwierdzić, że prokurator Wolińska wydając mechanicznie, na polecenie partii, postanowienie o tymczasowym aresztowaniu wobec osób oskarżonych zacierała fakt bezprawnego zatrzymania tych osób przez „bezpiekę” - jak potocznie nazywano funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego. W ten sposób przyczyniła się do śmierci i wieloletniego uwięzienia ludzi niewinnych, walczących o niepodległość Polski, w tym bohatera Polski Podziemnej gen. Augusta Emila Fieldorfa ps. „Nil”, dowódcy dywersji AK. Gen. Fieldorf został 9 listopada 1950 r. bezprawnie zatrzymany przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Do 21 listopada był przetrzymywany bez sankcji prokuratora. Następnie płk Wolińska, wykonując polecenia bezpieki wydała nakaz tymczasowego aresztowania. Analiza materiałów źródłowych wskazuje, że w momencie zastosowania aresztu nie było żadnego materiału dowodowego, który w jakikolwiek sposób uzasadniałby popełnienie przez gen. Fieldorfa zarzucanego mu przestępstwa z art. 86 § 2 kkWP z 23 września 1944 r. Przepis ten stanowił: „Kto usiłuje przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego, podlega karze więzienia na czas nie krótszy od lat 5 albo karze śmierci”. W 1991 r. Wolińska tak pisała w liście do córki generała, Marii Fieldorf „(…) organy bezpieczeństwa po prostu zatrzymywały »podejrzanego« a dopiero potem – przeważnie wbrew przepisom, daleko później niż po 48 godzinach – występowały do prokuratora o postanowienie o tymczasowym aresztowaniu”. Generał Fieldorf został skazany przez „sąd tajny” na karę śmierci. Sądzili go: Maria Górowska z ławnikami w I instancji, zaś Igor Andrejew, Gustaw Auscaler i Emil Merz w II instancji. Prawnicy, którzy wpajali swym studentom nauki Andrieja Wyszynskiego, osławionego „Wielkiego Inkwizytora” z okresu „wielkiej czystki” i często sami stosowali je w praktyce, zajmowali przez lata najważniejsze stanowiska na uczelniach, uchodząc jak wspomniany Andrejew za prawnicze, a nawet moralne autorytety. 24 lutego 1953 r., wyrok śmierci na gen. Fieldorfie wykonano.

Do drastycznych przypadków łamania prawa przez prokurator Wolińską należy sprawa aresztowania 9 stycznia 1951 r. płk. Wojciecha Borzobohatego, który w tym czasie odbywał karę 5-letniego więzienia wymierzoną za działalność w ramach struktur „WiN”. Pomimo wiedzy prokurator Wolińskiej, że przebywając w więzieniu płk Borzobohaty nie mógł popełnić przestępstwa zastosowała wobec niego postanowienie o tymczasowym aresztowaniu z art. 86 kk WP, która to kwalifikacja była zupełnie dowolna. Tak samo ,nie poparte żadnymi materiałami dowodowymi było przejście na kwalifikację z art. 2 dekretu z 31 sierpnia 1944 r. O wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców narodu Polskiego, co uzasadniało przekazanie sprawy płk. Borzobohatego według właściwości Generalnej Prokuraturze. Pułkownik Borzobohaty w związku z przedłużaniem okresów tymczasowego aresztowania przez NSW przebywał bezpodstawnie w więzieniu 2 lata do dyspozycji NPW, a następnie jeszcze 10 miesięcy do dyspozycji Generalnej Prokuratury. W więzieniu uległ paraliżowi i został inwalidą, o czym doskonale wiedziała prokurator Wolińska. Przestępstwo popełnione przez prokurator Wolińską należało zakwalifikować z art. 140 kk WP (nadużycie władzy).

Jerzy Łyżwa 20 maja 1957 r., tak napisał: „Prokurator Halina Wolińska wydała na mnie nakaz aresztowania 9 września 1951 r. wykonany w tym samym dniu przez Dyrektora Departamentu Śledczego MBP J. Różańskiego. Trzymany w śledztwie 21 miesięcy i 20 dni nie wiedziałem za co siedzę i co mi zarzucają. Dopiero w końcu maja 1953 r. w czasie kończenia śledztwa dano mi do podpisu bodajże 7 lub 8 sankcji wydanych przez prokurator Wolińską, każąc wstawiać daty wsteczne. Sankcje podpisałem, odmawiając wstawienia dat wstecznych. Wstawił je oficer śledczy innym atramentem i charakterem”.

Kolejnym przykładem była sprawa wydania przez prokurator Wolińską, 28 kwietnia 1953 r. postanowienia o tymczasowym aresztowaniu Zenona Kliszki. Wniosek MBP nie zawierał zarzutu ani kwalifikacji prawnej, jednak prokurator Wolińska realizując zadania partii wydała postanowienie przyjmując dowolnie kwalifikację z art. 86 § 2 kk WP. W tym samym trybie przedłużyła okres tymczasowego aresztowania Kliszki do 19 września 1953 r. W ten sposób pokryła bezprawne przetrzymywanie Kliszki przez miesiąc w areszcie przez MBP.

Dowody winy prokurator Wolińskiej były jednoznaczne: nadawała sprawom fałszywą kwalifikacje prawną (art. 7 mkk, szpiegostwo) by utrzymać właściwość prokuratury wojskowej, stosowała areszt względem osób, którym nie zarzucano żadnych karalnych czynów, przetrzymywała w areszcie oskarżonych, których sąd uwolnił (sprawa świdków Jehowy w Poznaniu). Postępując w ten sposób tzn. świadomie, nie badając zasadności wniosków zastosowania aresztu tymczasowego – w istocie swej stosowanego przez organa bezpieczeństwa publicznego i Informacji Wojskowej – prokurator Wolińska, wraz z podległym jej zespołem utrwalała w funkcjonariuszach przekonanie, że mieli oni prawo zatrzymania człowieka, nie występując nawet do prokuratora wojskowego o tzw. „sankcję”- zastosowanie aresztu tymczasowego. Tym samym ponosiła odpowiedzialność za tragiczne w skutkach łamanie prawa w związku z wykonywaniem czynności prokuratorskich, za fałszywe kwalifikacje prawne oraz za udział w spreparowanych procesach karnych.

Jak wynika z materiałów źródłowych prokurator Wolińska w okresie swoich „rządów” w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej zadecydowała o zastosowaniu aresztu dla ponad 20 osób. Podpisała się pod nakazami aresztowania m.in. biskupa Czesława Kaczmarka, Zenona Kliszki, Władysława Bartoszewskiego (który spędził w więzieniu 6,5 roku), a także generałów Jerzego Kirchmayera, Franciszka Hermana i Stefana Mossora. W trakcie śledztwa poddano ich torturom. Była arogancka, wulgarna i pewna siebie. Brutalnie traktowała podwładnych. Często powoływała się na wysokie stanowisko męża. Powstaje zatem pytanie co sprawia, że normalny zwykły człowiek, przeistacza się w oprawcę?

5 maja 1956 r. jeden z sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego, Józef Waszkiewicz tak pisał: „(…)Wolińska szantażowała nie tylko podległy jej personel, ale i sędziów. Dla niej każdy był «buepewny». To jej postępowanie było możliwe dlatego, że jako żona tow. Jóźwiaka, wszyscy się jej bali i ustępowali jej. (…) Wiem, że Wolińska ma zasługi z okresu okupacji, wiem, że ma stosunki w najwyższych sferach państwowych, tym niemniej jako nadzorujący sprawy szczególne szef VII wydziału NPW (sprawy rozpoznane przez sądownictwo wojskowe) Wolińska wyrządziła naszej ojczyźnie kolosalne szkody. Jako sędzia oceniając działalność tej trójki (Wolińską, płk Feldmana [Józefa], Frenkiela [Mariana]) nie mogę dla nich znaleźć innego określenia jak «łajdacy»”.

O jej wulgarnym usposobieniu krążyły legendy. Jeden ze stalinowskich sędziów, który zwolnił z więzienia aresztowanych wcześniej przez Wolińską świadków Jehowy, relacjonował jej późniejszy telefon: „ (…) dzwoniła do mnie (..) «warszawska Dolores» [przydomek Wolińskiej – E.R.] (…) i pytała, na jakiej podstawie zwolniliście jehowców. Odpowiedziałem, że na podstawie decyzji sądu. Wówczas powiedziała: «Nie bądźcie tacy mądrzy» i wyzwała mnie od h…”.

„Mała, krępa Żydówka. Zawsze przyjmowała w mundurze, który jej pękał. Siedziała na krześle, nigdy nie wstawała. Chodziłam do niej przez dwa i pół roku, co dwa tygodnie. Zawsze, jak automat, powtarzała te same słowa – sprawa w śledztwie” – wspominała Hanna Mickiewicz, żona byłego szefa wywiadu przemysłowego Armii Krajowej. Bezpieka zatrzymała go w 1950 r. i wypuszczono go po ciężkim śledztwie ze zrujnowanym zdrowiem. W 1953 r. aresztowano Juliusza Sobolewskiego, dowódcę akowskiego batalionu „Odwet”. Jego żona spędzała całe dnie pod bramami więzienia oraz gabinetami sędziów i prokuratorów. Ona też słyszała jak refren słowa: „śledztwo w toku”. Sobolewskiego skazano na śmierć jako szpiega i wtedy Krystyna Sobolewska poszła do Wolińskiej błagać o litość. „Nie wzruszyły jej moje słowa, nawet nie raczyła na mnie spojrzeć. Wyrzuciła mnie z gabinetu, twierdząc, że jest to najgorszy dzień w jej życiu, bo umarł Stalin” – opisywała Sobolewska.

Należy zatem postawić pytanie dlaczego sądy, czyli tzw. (!) wymiar sprawiedliwości miały tak ogromne znaczenie w toku likwidacji wrogów w totalitaryzmie komunistycznym. Warto zwrócić uwagę na to, że rzecz się przedstawiała inaczej w komunizmie aniżeli w nazizmie. Nazizm jawnie doprowadzał do skrajności takie cechy systemu jak nacjonalizm, rasizm, antysemityzm: zasadą stało się zniszczenie wrogów. Zwykłą konsekwencja przeto było, że naziści nie widzieli potrzeby kamuflowania swoich zbrodniczych czynów. Nie potrzebowali wyroków sądowych, by wysyłać miliony ludzi do obozów koncentracyjnych i do komór gazowych. To było wpisane w ich program. W procedurze biologicznego unicestwiania wrogów sądy nazistowskie odgrywały rolę marginesową. To raczej pewne przyzwyczajenia do porządku powodowały, że niewielki odsetek ludzi trafił przed sądy. Natomiast w systemie komunistycznym niemal wszyscy represjonowani mieli śledztwo (z torturami) i procesy, w których na ogół przyznawali się do czynu (najczęściej niepopełnionego). Odmienność komunizmu – w stosunku do późniejszego przecież systemu nazistowskiego – miała swoje źródło w tym, że w komunizmie publicznie, obłudnie głoszono coś całkiem innego niż było w rzeczywistości. W konsekwencji gdy komuniści stosowali goły terror i siłę, na ogół ubierali swoją działalność w formę wyroku sądowego. Komunizm jest najbardziej zakłamanym systemem w dziejach ludzkości. Nigdy i nigdzie nie było takiej rozbieżności między głoszonymi ideałami, hasłami, oświadczeniami, prawem na papierze, a „rzeczywistą rzeczywistością”, w przeciwieństwie do „rzeczywistości urojonej”. Totalne kłamstwo to jedna z ważniejszych cech systemu. W to kłamstwo wpisywało się tzw. wymierzanie sprawiedliwości, będące głównie realizacją totalitarnego terroru. „[…] kto pokładał ostatnią nadzieję w instytucjach prawa musiał doświadczyć tego, że każda z tych instytucji zwracała się przeciwko niemu, stanowiąc część sieci terroru i gnębienia”. Crimen laesae ustitiae [zbrodnia obrazy sprawiedliwości] w takim systemie musiało być absolutną codziennością, zwykłą częścią tak zwanego wymiaru sprawiedliwości.

Odpowiedzialność za zbrodnie sądowe

Jednak pod koniec 1953 r. klimat polityczny zaczął się wyraźnie zmieniać. W czerwcu tego roku został aresztowany, a po kilku miesiącach oskarżony o popełnienie wielu zbrodni, osądzony i stracony Ławrentij Beria, wpływowy członek najwyższego kierownictwa ZSRS. W Polsce, w grudniu 1953 r. zbiegł na zachód ppłk Józef Światło, ważny funkcjonariusz polskiej bezpieki, wicedyrektor X Departamentu MBP. Informacje ujawnione przez Światłę demaskowały zbrodnie systemu, pokazały metody działalności władz bezpieczeństwa: terror stosowany w śledztwie, wymuszanie nieprawdziwych zeznań. Wzmogło to nerwowość elit komunistycznych. Wobec padających zarzutów władza musiała przyjąć postawę defensywną, obiecywano odnowę w aparacie ścigania i wymiaru sprawiedliwości. W październiku 1953 r. Wolińska została odsunięta od nadzoru nad śledztwami szczególnymi w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej, a od grudnia 1954 r. przeszła do pracy w Prokuraturze Generalnej. W wyniku gomułkowskiej odwilży została zwolniona z organów wymiaru sprawiedliwości, zdegradowana do stopnia majora. Jednak władze komunistyczne zadbały o to żeby lojalni wykonawcy ich poleceń nie zostali skrzywdzeni. Została pracownikiem naukowym w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR – czyli w partyjnej „kuźni kadr”. Obroniła pracę doktorską. Odnalazła swojego pierwszego męża Włodzimierza Brusa, z którym w 1972 r. opuściła Polskę.

Pełne osądzenie zbrodni stalinowskich stało się możliwe dopiero po przemianach 1989 r. gdy w polskim prawie karnym zdefiniowano pojęcie przestępstwa zbrodni komunistycznej i ustalono zasady jego ścigania. W ustawodawstwie polskim przepis mówiący o odpowiedzialności karnej sędziego i prokuratora został sformułowany w artykule 286 § 1 kk z 1932 r., który stanowił, iż karze podlega urzędnik, który przekraczając swą władzę lub nie dopełniając obowiązku działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. Przepis ten interpretowany był w następujący sposób: „przekroczenie uprawnień zachodzi wówczas, gdy urzędnik albo spełnia czynność urzędową, która nie leży w zakresie jego uprawnień albo spełnia czynność, która w zasadzie uprawnień tych nie przekracza, ale do której spełnienia w danym konkretnym wypadku nie było podstawy prawnej (…). Dla oceny działania przestępczego mają szczególne znaczenie te przepisy prawne oraz administracyjne, które określają zakres obowiązków i uprawnień służbowych urzędnika, bądź też zakres działalności i właściwości danego organu urzędowego (…). Przy umyślnym „nadużyciu władzy” szkoda musi być objęta zamiarem sprawcy bezpośrednim lub ewentualnym, sprawca musi mieć świadomość, że spełnia czynność, która nie leży w zakresie jego uprawnień lub do której spełnienia w konkretnym przypadku nie był uprawniony oraz że przy spełnieniu tej czynności działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, albo przynajmniej możliwość tę przewidywał i na to się godził.

W 1992 r. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zakwalifikowała sprawę mordu sądowego na gen. Fieldorfie jako zbrodnię komunistyczną, która nie podlegała przedawnieniu. W grudniu 1998 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nakaz aresztowania Wolińskiej. Za zarzucane czyny groziła jej kara do 10 lat więzienia.

Warto też wspomnieć, że często spotykaną linią obrony oskarżonych sędziów i prokuratorów było twierdzenie, że działali oni w oparciu o obowiązujące ich przepisy prawa i powszechnie obowiązującą ich wykładnię. Jeden z najsurowszych sędziów, kierownik Wojskowego Sądu Okręgowego Nr 1 w Warszawie, słabo znający język polski, prawo polskie i polską teorię prawa, płk Julian Giemborek, który „starał się stosować w sposób mechaniczny zdobyte w Związku Radzieckim wiadomości prawnicze, tłumaczył się z przekonaniem: „Wychowany w warunkach panowania systemu kultu jednostki, przejęty teorią stalinowską o zaostrzaniu się walki klasowej [...], realizowałem ten kierunek i w mojej pracy, wierząc święcie, iż jest to konieczność w walce o zwycięstwo socjalizmu. Wyrażało się to w mojej działalności sędziowskiej w zaostrzaniu represji karnej w poszczególnych sprawach ze względów prewencji ogólnej”.

Podobnie stwierdzał jeden z najbardziej obciążonych sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego ppłk Juliusz Krupski: „wyobrażałem sobie, że na swoim odcinku prowadzę uczciwą walkę z kontrrewolucją, wierzyłem że Partia powierzyła sądowi na tym odcinku obronę ustroju, że walka z kontrrewolucyjnym spiskiem podobnie, jak opisano w „Krótkim kursie historii WKP/b/” przejdzie do historii naszej Partii”

Współgrała z tym wypowiedź mjr. Edwarda Hollera, znanego jako „krwawy Edzio”: „Pracę swoją uważałem za pierwszą linię walki z wrogiem. Wydało mi się, że dzięki temu wyrównam to, iż nie brałem udziału w walce zbrojnej [...] Przy pierwszym zetknięciu doznałem już wielu rozczarowań, ale wydawało mi się, że skoro cały zespół poważnych i doświadczonych ludzi tak pracuje, to stopniowo wszystkie moje wątpliwości zaczęły niknąć”. Wypowiedzi te pochodzą z narady partyjnej pracowników sądownictwa odbytej na popaździernikowej fali odwilży w listopadzie 1956 r. Miały nie tylko usprawiedliwiać podejmowane przez sędziów działania, ale i stanowiły pierwszą linię obrony, bowiem spodziewano się, iż niektórzy przynajmniej z sędziów zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej.

Tak samo broniła się Wolińska. Mówiła, że sprawa ma charakter polityczny i antysemicki. Uważała, że nie może liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce i że nie wierzy polskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

W 2001 r. Komisja Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – powołana na mocy ustawy z 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej–Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przesłała do Ministerstwa Spraw Zagranicznych wniosek o tymczasowe aresztowanie stalinowskiej prokurator Heleny Wolińskiej w związku z prowadzonym przeciwko niej postępowaniem o zbrodnie sądowe. Prokuratorzy IPN zarzucali Wolińskiej, że na początku lat pięćdziesiątych, jako prokurator wojskowy, bezprawnie pozbawiła wolności kilkanaście osób, w tym generała AK Augusta Fieldorfa ps. "Nil", ofiarę późniejszego mordu sądowego. Jesienią 2007 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie, na wniosek pionu śledczego IPN wydał Europejski Nakaz Aresztowania Wolińskiej.

W grudniu 2008 r. Helena Wolińska-Brus zmarła w Wielkiej Brytanii. Nigdy nie została osądzona za popełnione w Polsce w latach 1950-1953 zbrodnie sądowe.



Opracowano na podstawie

  • AIPN BU, 2174/3357, Akta osobowe Heleny Wolińskiej;

  • AAN, Prokuratura Generalna, 951, Sprawozdanie Komisji powołanej dla zbadania przejawów łamania praworządności przez pracowników Generalnej Prokuratury i Prokuratury m.st. Warszawy;

  • K. Szwagrzyk, Prawnicy czasu bezprawia. Sędziowie i prokuratorzy wojskowi w Polsce 1944-1956, Kraków-Wrocław 2005;

  • E. Romanowska, Kobiety w organach oskarżycielskich (1944-1956) – stalinowska prokurator Helena Wolińska, [w:] Kobiety wojny: między zbrodnią a krzykiem o godność, red. A. Bartuś, Oświęcim 2014;

  • A. Lityński, Crimina laesae iustitiae: nazistowskie a komunistyczne. W związku z książką Witolda Kuleszy, Crimen laesae iustitiae. Odpowiedzialność karna sędziów i prokuratorów za zbrodnie sądowe według prawa norymberskiego, niemieckiego, austriackiego i polskiego, Łódź 2013, art. rec. [w:] „Czasopismo Prawno-Historyczne” 2014, z. 2.

Strona do prawidłowego działania używa cookies Więcej informacji

Informacja prawna: Ustawienia plików cookie na tej stronie internetowej są ustawione na "zezwalaj na pliki cookie", aby zapewnić Ci jak najlepsze wrażenia z przeglądania. Jeśli nadal używasz tej witryny bez zmiany ustawień plików cookie lub klikniesz "Akceptuj" poniżej, to wyrażasz na to zgodę.

Zamknij