Sylwetka bohatera Polski Podziemnej

nowy-obraz
Ze zbiorów Marka Kielaińskiego

Sylwetka bohatera Polski Podziemnej

Elżbieta Romanowska 14.11.2018

Sylwetka bohatera Polski Podziemnej porucznika Aleksandra Kielasińskiego

„W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszego Marii Panny Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten Krzyż Święty, znak męki i zbawienia, przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży jej honoru i wyzwalania Jej z niewoli, walczyć ze wszystkich sił aż do ofiary mego życia.

Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy dochowam niezłomnie, cokolwiek by mnie spotkać miało”.

[Rota przysięgi Armii Krajowej]

W Polsce lubelskiej

Po decyzjach Wielkiej Trójki w Teheranie Polska została włączona do sowieckiej strefy wpływów. Konsekwencją tego było uszczuplenie granicy na wschodzie - jak pisał Adam Strzembosz - „Państwo polskie mające legalne władze na emigracji i w kraju, stało się pod koniec drugiej wojny światowej przedmiotem agresji ze strony Związku Sowieckiego, której następstwem była okupacja całego jego terytorium na zachód od linii Bugu, a aneksja - na wschód od tej granicy”. Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych Związku Sowieckiego z rządem polskim w Londynie, pozostająca pod wpływem Stalina PPR pod koniec 1943 r. przystąpiła do utworzenia organu, który w „wyzwolonej” Polsce objąłby władzę państwową. Organem tym stała się Krajowa Rada Narodowa. 20 lipca 1944 r. w Moskwie, na posiedzeniu przedstawicieli KRN, komisja wojskowa w składzie: płk Marian Spychalski, gen. Michał Rola-Żymierski i Jan Czechowski, ustaliła projekt ustawy o przejęciu zwierzchnictwa nad Armią Polską w ZSRS i scaleniu z nią AL. Następnego dnia ogłoszony został dekret KRN o zjednoczeniu AL z AP sformowaną w ZSRS w jednolite Wojsko Polskie. Ustalone zostały najwyższe władze wojskowe w postaci Naczelnego Dowództwa WP, w składzie: naczelny dowódca – gen. broni Michał Rola-Żymierski, dwaj zastępcy – gen. dyw. Zygmunt Berling i gen. bryg. Aleksander Zawadzki, szef Sztabu Głównego – płk Spychalski oraz Czechowski, jako przedstawiciel KRN. Na mocy rozkazu nr 001 z 29 lipca 1944 r. gen. broni Michał Rola-Żymierski podał do wiadomości wojsk akty prawne KRN o utworzeniu Wojska Polskiego i Naczelnego Dowództwa oraz wprowadził nazwę ,,Wojsko Polskie”. Następnego dnia, to jest 30 lipca 1944 r., rozkaz nr 002 wzywał wszystkich żołnierzy polskich do zjednoczenia się w jednolitym Wojsku Polskim.

Pomyślne sforsowanie Bugu przez wojska sowieckie i polskie przyspieszyło decyzję o utworzeniu rządu polskiego. Już w czerwcu 1944 r., wbrew stanowisku polskich komunistów w Związku Sowieckim, Stalin zadecydował o powołaniu rządu polskiego w oparciu o struktury krajowe. KRN, w porozumieniu ze Stalinem i przy decydującej roli Centralnego Biura Komunistów Polskich w ZSRS, utworzyła w Moskwie nową strukturę polityczną - Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, formalnie zalegalizowany w Chełmie 21 lipca 1944 r. Ustawa z 21 lipca 1944 r. określiła PKWN jako: „tymczasową władzę wykonawczą dla kierowania walką wyzwoleńczą narodu, zdobycia niepodległości i odbudowy państwowości polskiej”. KRN pełniła rolę tymczasowego parlamentu, a PKWN wykonywał funkcję rządu. W tym samym czasie w Moskwie został zredagowany, zatwierdzony i podpisany przez Stalina „Manifest” PKWN, który upubliczniono 22 lipca w Chełmie. W deklaracji tej nowa władza określiła swoje stanowisko wobec rządu RP na uchodźstwie, odmawiając mu występowania w imieniu narodu. Manifest odwoływał się do demokratycznych zasad konstytucji marcowej i zapowiadał zwołanie Sejmu Ustawodawczego. Podkreślał zasadę niezawisłości sądów, a jako pierwsze ich zadanie postulował szybki i surowy osąd zbrodniarzy wojennych oraz zdrajców narodu. Manifest nie przyznawał powszechnych swobód obywatelskich, ponieważ wyłączał spod ich gwarancji „wrogów państwa”. Była to zapowiedź eliminacji z życia politycznego, państwowego i społecznego przeciwników nowej władzy. Należy podkreślić, że nie był to akt prawny, wyrażał tylko wolę organów nowej władzy. Jednak dla komunistów była to wystarczająca przesłanka aby uznać Manifest za dokument źródłowy dla nowych praw (dekrety PKWN).

Nie mając prawnego umocowania, PKWN zawarł 26 lipca 1944 r. w Moskwie porozumienie ,,O stosunkach między Wodzem Naczelnym Armii Czerwonej, a polską administracją na terenach wyzwolonych”, w którym określono jurysdykcję organów sądowych polskich i sowieckich, w odniesieniu do żołnierzy i ludności cywilnej w strefie działań frontowych. Zgodnie z nią: „Ci którzy wchodzą w skład wojsk radzieckich na terytorium Polski, podlegać będą jurysdykcji radzieckiego wodza naczelnego. Wszyscy zaś, którzy wchodzą w skład Polskich Sił Zbrojnych, będą podlegać wojskowym ustawom i regulaminom polskim. Jurysdykcji tej, będzie podlegać również ludność cywilna na terytorium, nawet w wypadkach dotyczących przestępstw popełnionych przeciwko wojskom radzieckim, z wyjątkiem przestępstw popełnionych w strefie operacji wojennych, które to przestępstwa podlegają jurysdykcji radzieckiego wodza naczelnego”. Wodzem Naczelnym był marszałek Stalin, którego jurysdykcji podlegała w sposób nieograniczony cała ludność zamieszkała na terytorium Polski, gdzie w latach 1944 -1945 rozciągała się strefa operacji wojennych.

Walczyli o państwo niepodległe i demokratyczne

W drugiej połowie 1944 r. Polska częściowo pozostawała jeszcze pod okupacją hitlerowską i stopniowo od wschodu „wyzwalana” była przez Armię Czerwoną. Sowieci stworzyli w Polsce rząd komunistyczny, co stanowiło narzucenie Polakom nie tylko dominacji politycznej, lecz również i komunistycznego systemu władzy. Jednak komuniści mieli świadomość, że zdobytej władzy nie utrzymają bez aparatu przemocy. Dlatego też, w strukturach administracyjnych utworzono, na wzór sowiecki, pion bezpieczeństwa publicznego, którego głównym celem była walka z państwem podziemnym. Formalno-prawną podstawę do tej walki stanowiły ustawa KRN z 21 lipca 1944 r. o utworzeniu PKWN z Resortem Bezpieczeństwa Publicznego oraz dekret PKWN z 7 października 1944 r. o utworzeniu Milicji Obywatelskiej, podporządkowanej organom bezpieczeństwa publicznego. Przystąpiono także, do tworzenia jednostek wojsk wewnętrznych.

15 sierpnia 1944 r. PKWN, dążąc do szybkiego powołania armii, ogłosił dekret o mobilizacji powołujący do Wojska Polskiego wszystkich obywateli polskich wybranych roczników. Natomiast dekretem z 24 sierpnia 1944 r. komuniści rozwiązali działające na terenie Polski organizacje konspiracyjne, jako pozbawione dalszych racji bytu. Ponadto dekret wprowadzał obowiązek przekazania broni Wojsku Polskiemu. Żołnierze Armii Krajowej i inne organizacje podległe władzom polskim w kraju i na emigracji nie zastosowali się do dekretu, ponieważ oznaczałoby to złamanie przysięgi wojskowej. Komunistyczne dekrety były sprzeczne ze stanowiskiem polskiego rządu w Londynie, Delegatury Rządu na Kraj oraz Komendy Głównej Armii Krajowej. Działania AK, której struktury podlegały bezpośrednio legalnym władzom II RP na uchodźstwie, stanowiły dla komunistów ciężką zbrodnię. Dlatego też, w pierwszej kolejności represje dotknęły członków AK oraz osoby wyrażające sympatie proakowskie. Jak się wkrótce okazało, prawo do walki z Niemcami miała tylko Armia Czerwona i wkraczające z nią do kraju polskie formacje wojskowe.

Aleksander Kielasiński, lekarz, żołnierz Armii Krajowej

Polska jeszcze walczyła, gdy NKWD masowo aresztowało akowców na podstawie wcześniej przygotowanych list. Operacje te były zaplanowane jako generalna rozprawa z AK. Do walki z podziemiem niepodległościowym włączył się rozbudowywany polski komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Był to pierwszy stopień likwidacji „wroga” ustroju komunistycznego i ZSRS, którego należało „najpierw rozpoznać”. Jedną z ofiar był porucznik Aleksander Kielasiński z Lublina, żołnierz AK i lekarz.

W nocy z 17 na 18 października 1944 r. funkcjonariusze NKWD wtargnęli do mieszkania porucznika Kielasińskiego i z pogwałceniem norm prawnych przeprowadzili rewizję. Ponadto nie poinformowano mieszkańców kto wydał postanowienie zatrzymania porucznika, o co się go oskarża oraz jakie były motywy zastosowania środka zapobiegawczego. Tej samej nocy porucznik został zatrzymany. Kim był Aleksander Kielasiński i dlaczego stanowił zagrożenie dla komunistów?

Aleksander Kielsiński, ur. się 5 grudnia 1901 r. w Czersku. Podczas nauki w gimnazjum im. Hetmana Zamoyskiego w Lublinie uczestniczył jako ochotnik w obronie Warszawy 1920 r. oraz w bitwie pod Ossowem. Po zdaniu matury studiował medycynę na Uniwersytecie Poznańskim. Praktykę lekarską odbył w Toruniu, a następnie pracował w Działdowie. W 1938 r. powrócił do Lublina, pracował jako lekarz w Ubezpieczalni Społecznej. Po rozpoczęciu II wojny światowej podjął pracę w szpitalu szarytek w Lublinie. W marcu 1940 roku został aresztowany przez Niemców i osadzony w więzieniu na Zamku Lubelskim. Zwolniono go po dwóch lub trzech miesiącach. Od 1942 r. był członkiem AK, zajmował się leczeniem jej żołnierzy. 19 sierpnia 1944 r. został ponownie zmobilizowany, pełnił funkcję lekarza komisji poborowej w Krasnymstawie, Zamościu i Tomaszowie. Miesiąc później, został odwołany przez resort bezpieczeństwa i powrócił do Lublina. Aż do chwili aresztowania, to jest do 16 października 1944 r. pracował w Ubezpieczalni Społecznej w Lublinie. Pełnił funkcję lekarza.

Bezpośrednim powodem aresztowania porucznika Kielasińskiego było to, że jako członek AK, dążył do „obalenia przemocą demokratycznego ustroju państwa Polskiego”, czyli jako lekarz komisji poborowej zwalniał poborowych od służby w „Ludowym Wojsku Polskim”. W oskarżeniu znalazł się także zarzut udostępniania mieszkania członkom AK, m.in. Edwardowi Jasińskiemu, ps. „Nurt”. Za zarzucane czyny groziła mu kara śmierci.

Śledztwo w sprawie porucznika prowadzili funkcjonariusze Informacji Wojskowej. Generalnie, w takich sprawach ich zadaniem było „«wyciśnięcie» wszystkiego, co mogło służyć sprawie całkowitego wyniszczenia sił wroga”. Porucznik Kielasiński został osadzony w areszcie śledczym NKWD w Lublinie przy ul. Chopina i od razu poddany brutalnym przesłuchaniom. Miał przyznać się do winy i wskazać osoby, z którymi utrzymywał kontakty. W tym miejscu warto poczynić kilka uwag nt. źródeł, z których sowieccy funkcjonariusze czerpali wzory do prowadzenia śledztw i wydawania wyroków. Inspiracje stanowiły przede wszystkim pisma Andrieja Wyszynskiego, osławionego „Wielkiego Inkwizytora” z okresu „wielkiej czystki”, sprawującego wówczas funkcję prokuratora generalnego ZSRS. Przypomnijmy w największym uproszczeniu, iż „odkrywcza” teoria Wyszynskiego zasadzała się na uznaniu dowodowego charakteru przyznania się oskarżonego, co, w praktyce, dawało pełną swobodę działania NKWD.

Metody, jakimi posługiwali się funkcjonariusze Informacji Wojskowej nie odbiegały od tych, które stosowano w resorcie bezpieczeństwa. O dramatycznej atmosferze panującej na przesłuchaniach świadczą protokoły przesłuchania porucznika Kielasińskiego. Należy zauważyć dramatyzm sytuacji ludzi oskarżanych i sądzonych w tym okresie. Jeżeli oskarżony przyznał się do przestępstwa, którego nie popełnił, to został skazany zgodnie z zarzutem, natomiast jeśli się nie przyznał, odpowiadał za to, że negował „prawdę” o sobie ustaloną przez funkcjonariusza bezpieczeństwa publicznego czy Informacji Wojskowej, zatwierdzoną przez prokuratora wojskowego i przedstawioną sądowi do wydania wyroku skazującego. Potwierdza to również porucznik Antoni Wieczorek, ps. „Ścibor”, który podobnie jak porucznik Kielasiński był przetrzymywany w areszcie śledczym NKWD w Lublinie przy ul. Chopina, a który w zeznaniach złożonych na rozprawie przed Najwyższym Sądem Wojskowym tak powiedział: „Zeznania złożone w dochodzeniu zostały na mnie wymuszone w czasie badania (…). Badania przeprowadzał oficer sowiecki i dla stosowania tortur przybrał sobie czterech innych oficerów, również sowieckich, mężczyzn wysokich i silnych. Gdy nie chciałem się do niczego przyznać bito mnie kantem deski w kolana, następnie bito mnie kablem elektrycznym okręconym w gumę. Kopano mnie butami w nielitościwy sposób; do tego stopnia, że nie jestem w stanie opowiedzieć”

22 listopada 1944 r. porucznik Kielasiński po wielu dniach tortur został przewieziony z więzienia NKWD, do więzienia na Zamku Lubelskim, lecz, jak wspominali świadkowie, „nie mógł iść o własnych siłach i był wleczony”. Po „pomyślnym rozwoju śledztwa”, siedem dni później, to jest 29 listopada oficer śledczy Resortu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, H. Pomorek wydał postanowienie o zamknięciu śledztwa. W dokumencie zapisano, że: „Nie ma widoków, aby dalsze prowadzenie śledztwa mogło dostarczyć nowych okoliczności, mogących mieć wpływ na sprawę niniejszą. (…) Czyn oskarżonego Kielasińskiego Aleksandra (…) zawiera znamiona przestępstwa z art. 1 dekretu O ochronie Państwa. Oskarżony Kielasiński po zaznajomieniu go z wcześniej zebranych przeciw niemu dowodów nie żąda uzupełnienia śledztwa i nie składa dodatkowych wniosków ani wyjaśnień”.

Należy pamiętać, że niezwykle represyjny kierunek zmian w polskim prawie karnym zapoczątkował wydany 30 października 1944 r. dekret PKWN „O Ochronie Państwa”, który obowiązywał od 15 sierpnia 1944 r. Została w nim złamana naczelna zasada prawa lex retro non agit, to znaczy „prawo nie działa wstecz” Cechą charakterystyczną tego dekretu była niezwykła surowość, na osiemnaście artykułów, aż w jedenastu ustawodawca dopuszczał wymierzenie kary śmierci. Na mocy art. 1 tego dekretu, skazywano żołnierzy AK. Poza tym dekret ten - co było bardzo istotne – poddawał kompetencji sądów wojskowych osoby cywilne podejrzane o popełnienie czynów o charakterze politycznym, między innymi tzw. zbrodnie stanu, określone przepisami kodeksu karnego Wojska Polskiego z 23 września 1944 r.

1 grudnia 1944 r. płk Antoni Karbowski, podprokurator z Naczelnej Prokuratury WP podpisał akt oskarżenia, który zarzucał porucznikowi Kielesińskiemu, że: „od daty bliżej nieokreślonej do chwili zatrzymania, tj. do dnia 17 października 1944 r. należał do organizacji pod nazwą Armia Krajowa, tj. związku mającego na celu obalenie demokratycznego ustroju Państwa Polskiego po rozwiązaniu tajnych organizacji Dekretem Państwowym, biorąc czynny udział w Armii Krajowej jako zastępca Komendanta ps. «Sabba», lekarz inspektorski – «AK» województwa lubelskiego, ponadto jako lekarz Komisji poborowej w Krasnymstawie, Zamościu i Tomaszowie – zwalniał od powinności służby wojskowej członków «AK»”.

Tego samego dnia akt oskarżenia wpłynął do Sądu Wojskowego Lubelskiego Garnizonu w Lublinie, którego szefem był oficer sowiecki, ppłk Konstanty Krukowski.

Tak, Wysoki Sądzie przyznaję się do winy… Byłem żołnierzem AK

5 grudnia 1944 r. odbyło się niejawne posiedzenie Sądu Wojskowego Lubelskiego Garnizonu w składzie: przewodniczący ppłk Konstanty Krukowski, ppor. Marian Bartoń, ppor. Aleksander Wójcicki, protokolant szer. Zbigniew Nowak, z udziałem prokuratora ppłk. Antoniego Karbowskiego. Na posiedzeniu sądu zatwierdzono akt oskarżenia i postanowiono sprawę rozpatrzyć na niejawnej rozprawie sądowej bez udziału obrońcy i prokuratora. Tego samego dnia, już o godz. dziesiątej odbyła się rozprawa, której przewodniczył ppor. Marian Bartoń.

Należy wskazać, że zgodnie z systemem pracy komunistycznego sądownictwa wojskowego, sędziom wojskowym zapisywano punkty „za wyrobienie spraw”, co skutkowało przyznawaniem nagród za udział w procesach z orzeczoną karą śmierci. I tak np. wiele wyroków śmierci miał na sumieniu szef Wojskowego Sądu Garnizonowego w Lublinie, płk Konstanty Krukowski, sowiecki oficer polskiego pochodzenia, prawnik. Do Wojska Polskiego wstąpił w maju 1943 r., wcześniej pracował w sowieckim sądownictwie wojskowym. W opinii służbowej z 1950 r. czytamy: „(…) Posiada dobre przygotowanie jako pracownik organów sprawiedliwości, jako oficer wiedza całkowicie zadawalająca. (…) W sprawach rozpatrywanych przez sąd jest utrzymywana linia partii i rządu Polski Ludowej. Klasowo czujny”. Za reprezentowanie właściwej linii karnej płk Krukowski otrzymał 5 września 1947 r. nagrodę pieniężną w wysokości 20 tys. złotych, 26 listopada 1947 r. – 4 tys. złotych, 31 czerwca 1948 r. – 8 tys. złotych, 9 sierpnia 1948 r. – 5 tys. złotych, 27 grudnia 1948 – 10 tys. złotych.

Porucznik Kielasiński nie poddawał się. Liczył, że sąd uwolni go od oskarżenia. Do zarzucanego mu czynu i winy nie przyznał się. Owszem, potwierdził, że był członkiem AK, ale jak wielu Polaków w tym okresie, w ramach tej formacji podjął walkę z Niemcami w obronie niepodległości Polski. Złożył przysięgę i był zobowiązany do zachowania wierności, rządowi RP, który w tym okresie reprezentował Polskę wobec większości państw świata. Co prawda, w chwili zatrzymania go wschodnia część Polski została „wyzwolona”, ale na pozostałych terenach toczyły się jeszcze działania wojenne. Dlatego zadaniem AK było zwalczanie okupanta hitlerowskiego i ochrona polskiej ludności cywilnej na okupowanych terenach. Walczył o wolną i suwerenną Polskę, a nie o obalenie ustroju państwa. Wyjaśnił, że owszem odraczał służbę wojskową poborowym, ale ze względów zdrowotnych, a nie ideologicznych. Nie było żadnych materialnych dowodów podważających twierdzenie oskarżonego. Podkreślić należy również to, że materiał dowodowy dotyczący sprawy ograniczony był w zasadzie tylko do wyjaśnień oskarżonego. W ostatnim słowie porucznik powiedział: „Proszę o uniewinnienie mnie ze stawianych mi zarzutów”.

Przewód sądowy zakończył się o godzinie jedenastej, czterdzieści minut później nastąpiło odczytanie wyroku: „Sąd Wojskowego Garnizonu Lubelskiego postanowił oskarżonego Kielasińskiego Aleksandra s. Andrzeja uznać winnym przestępstwa z art. 1 Dekretu O ochronie Państwa z 30 X 1944 r. (Dz. U. RP nr 10, poz. 50). Po myśli tego art. skazać go na karę śmierci. Po myśli art. 46 i 49 kk WP orzeka się pozbawienie praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze. Po myśli art. 13 dekretu wyżej wymienionego orzeka się przepadek całego mienia skazanego na rzecz skarbu państwa. Wyrok jest ostateczny i zaskarżeniu nie podlega”. Po wysłuchaniu wyroku skazany powiedział: „Mój Boże! Mnie, Polaka, lekarza i oficera, skazali sowieccy oficerowie za tę wieloletnią poniewierkę”.

Mimo, że proces toczył się wedle szczególnych procedur kodeksu postępowania karnego Polskich Sił Zbrojnych w ZSRS - bez udziału obrońcy, bez możliwości wniesienia apelacji oraz nakazujących natychmiastowe wykonanie wyroku śmierci, porucznikowi Kielasińskiemu zezwolono napisać podanie o ułaskawienie. Pismo w tej sprawie skierował do Naczelnego Wodza Wojsk Polskich gen. Michała Roli-Żymierskiego. Kilka dni później, 11 grudnia 1944 r. Naczelny Szef Sądownictwa Wojennego sowiecki gen. Aleksander Tarnowski w piśmie do Naczelnego Dowódcy WP gen. Roli-Żymierskiego wyraził swoją opinię w przedmiocie zastosowania prawa łaski. Napisał, że „z uwagi na charakter przestępstwa, jakiego dopuścił się skazany Kielasiński Aleksander – wobec Rzeczypospolitej Polskiej na łaskę on nie zasługuje”. W rubryce „Decyzja Naczelnego Dowódcy Wojska Polskiego” widnieje adnotacja „Zatwierdzam” [wyrok - E.R.]. 11 grudnia 1944 r. wyrok śmierci, podpisał gen. Karol Świerczewski. Dzień później, 12 grudnia 1944 r. Naczelny Szef Sądownictwa Wojennego gen. Tarnowski pismem nr 00161/44 przesłał informację do Szefa Sądu Wojskowego Lubelskiego Garnizonu, że „wyrok w sprawie skazanego na karę śmierci Kielasińskiego Aleksandra (…) został zatwierdzony przez Naczelnego Dowódcę WP i podlega natychmiastowemu wykonaniu”.

Proces porucznika Kielasińskiego miał również aspekt psychologiczny. Skazując lekarza, żołnierza AK na karę śmierci chciano zastraszyć społeczeństwo i ostrzec przed podejmowaniem akcji niepodległościowych. Komuniści doskonale zdawali sobie sprawę, że oskarżony jest osobą powszechnie znaną i szanowaną w Lublinie. Mieszkańcy miasta w piśmie z 5 listopada 1944 r. domagali się od Bolesława Bieruta, przewodniczącego KRN „wydania odpowiednich zarządzeń, w celu wypuszczenia na wolność doktora Aleksandra Zygmunta Kielasińskiego”. W petycji napisano, że: „dr Kielasiński znany nam jest jako dobry Polak – patriota, jako człowiek wybitnie uczony i dobry lekarz, zasługujący na szacunek i pełne zaufanie społeczeństwa polskiego”. Mimo wielu próśb, 14 grudnia 1944 r. o godz. 15. 40 wyrok śmierci – przez rozstrzelanie - został wykonany.

Egzekucje więźniów Zamku Lubelskiego odbywały się w piwnicy nie istniejącego już budynku administracyjnego. Potwierdzają to świadkowie tych wydarzeń. Dr Stefan W. wspominał: „W grudniu 1944 r. byłem przymusowym świadkiem rozstrzelania pięciu AK-owców w piwnicy domu przed Zamkiem Lubelskim. Dom ten już nie istnieje, został wyburzony. […] Zawieziono nas samochodem na Zamek. Ksiądz poszedł spowiadać skazańców, a mnie sprowadzono do piwnicy domku przed Zamkiem. Dom ten (wydaje mi się, że parterowy), usytuowany był po lewej stronie od frontu Zamku, prawie na tym samym poziomie co Zamek. W piwnicy tej, w dość obszernym pomieszczeniu jasno oświetlonym elektrycznością, wysypanym piaskiem, odbywały się egzekucje. Pluton egzekucyjny składał się z 2 - 3 osób plus dowódca. Osadzonych sprowadzano pojedynczo z opaskami na czołach. Prokurator odczytywał wyrok oraz decyzję władz, że nie skorzystały z prawa łaski. Dowódca plutonu egzekucyjnego (prawdopodobnie nazywał się Dalecki – bo wydaje mi się, że takie nazwisko figurowało na protokole wykonania wyroku) dawał rozkaz: «Do zdrajcy narodu pal!». […] Następne cztery egzekucje również odbywały się pojedynczo z takim samym ceremoniałem. […] Dopiero po zakończeniu egzekucji zaprowadzono nas na Zamek, aby podpisać akt zgonu”. Inny więzień Zamku, Mieczysław Józefacki w zeznaniach złożonych przed Komisją Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, tak zapamiętał miejsce egzekucji: „W styczniu 1945 r. oddziałowy wywołał nas z celi, ażeby przywieźć piachu dla murarzy. Poszedłem ja i więzień Górniak z kolonii Krzczonów. Strażnik zaprowadził nas do budynku administracyjnego zamku, do piwnicy. Kiedy znalazłem się w tej piwnicy stanąłem jak wryty, bo zobaczyłem kulołap z desek 2 x 2 metry, przed kulołapem kupę piachu i na tych deskach krew, mózg. […] Uświadomiłem sobie, że jest to wykonawcza cela śmierci. Za kulołapem od kul rozstrzeliwujących ludzi, mur był wybity na grubość pół metra”. Porucznik Mieczysław Tudrej przetrzymywany w latach 1944 - 1945 na Zamku w Lublinie, wspomina, że ciężko chory płk Edward Jasiński został rozstrzelany 15 marca 1945 r. na noszach.

Wyrok kary śmierci na poruczniku Kielasińskim wykonano w obecności prokuratora – Józefa Łucewicza, dowódcy plutonu egzekucyjnego – Antoniego Daleckiego, lekarza Józefa Jabłońskiego oraz w obecności księdza ppłk. Wilhelma Kupszy i komendanta więzienia. Porucznik Kielasiński, jeniec niemieckiego obozu, żołnierz AK, powinien być pochowany z należnymi mu honorami na cmentarzu wojennym. Tak jednak się nie stało. Ciał więźniów straconych na Zamku w Lublinie nie wydawano rodzinie. Były one skrycie, przeważnie nocą, wywożone na specjalnie wyznaczoną do tego celu część cmentarza i tam grzebane bezimiennie lub pod innym nazwiskiem w zbiorowej mogile. Na terenie Lublina szczególną rolę pełnił cmentarz przy ul. Unickiej. W okresie okupacji hitlerowskiej grzebano tu więźniów Zamku Lubelskiego, zamordowanych podczas przesłuchań i po wyrokach sądowych. W latach 1944-1945 na cmentarzu chowano żołnierzy AK, zamordowanych przez UB i NKWD. Straconych grzebano w zbiorowych mogiłach – dołach, bądź też w alejkach, a ślady pochówków zacierano.

*

Opisana działalność porucznika Aleksandra Kielasińskiego, żołnierza AK, lekarza, ze względu na swój wymiar patriotyczny, społeczny i moralny zasługiwała na uznanie i cześć. Dlatego postawienie w stan oskarżenia i skazanie tego niewinnego człowieka było zbrodnią sądową, przynoszącą ujmę tym wszystkim, którzy brali w tym udział, przede wszystkim sędziom i prokuratorom. Sprawa czekała na wyjaśnienie 46 lat. W 1990 r. Sąd Najwyższy - Izba Wojskowa i Izba Karna, uniewinnił Aleksandra Kielasińskiego.



Opracowano na podstawie

  • AIPN BU, 01236/50, Aleksander Kielasiński;

  • M. R., Bombicki, AK i WiN przed sądami specjalnymi, Poznań 1993;

  • M. Kielasiński, Raport o zabijaniu. Zbrodnie sądów wojskowych na Zamku w Lublinie, Lublin 1997;

  • Z. A. Ziemba, Prawo przeciwko społeczeństwu. Polskie prawo karne w latach 1944-1956, Warszawa 1997;

  • R. Wnuk, Lubelski Okręg AK DSZ i WiN 1944 – 1947, Warszawa 2000;

  • E. Romanowska, Karzące ramię sprawiedliwości ludowej. Prokuratury wojskowe w Polsce w latach 1944-1955”, Warszawa 2012;

  • E. Romanowska, Sylwetka bohatera Polski Podziemnej porucznika Aleksandra Kielasińskiego, [w:] Różnymi drogami do niepodległości. Studia z historii najnowszej, red. M. Żuławnik, B. Świtalska, Warszawa 2014;

  • A. Lityński, Prawo karne w okresie PKWN-wahania i decyzje, „Roczniki Administracji i Prawa” 2015, nr XV(1).

Strona do prawidłowego działania używa cookies Więcej informacji

Informacja prawna: Ustawienia plików cookie na tej stronie internetowej są ustawione na "zezwalaj na pliki cookie", aby zapewnić Ci jak najlepsze wrażenia z przeglądania. Jeśli nadal używasz tej witryny bez zmiany ustawień plików cookie lub klikniesz "Akceptuj" poniżej, to wyrażasz na to zgodę.

Zamknij