Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego – wielkie oszustwo komunistów
75 lat temu, (w lipcu 1944 r.) grupa „polskich” komunistów na rozkaz Stalina powołała w Moskwie, na Kremlu nową strukturę polityczną - Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który uzurpował sobie rolę rządu polskiego. Od 1945 r. 22 lipca był uroczyście obchodzony jako Święto Odrodzenia Polski. Zniesiono je dopiero w 1990 r. Przez cały okres PRL władze komunistyczne przekonywały społeczeństwo, że PKWN powstał 22 lipca 1944 r. w Chełmie, czyli pierwszym „wolnym” mieście na zachód od Bugu. Komuniści wprowadzili społeczeństwo w błąd.

Sowieci już w 1943 r. przygotowywali się do objęcia władzy państwowej w Polsce. 25 kwietnia 1943 r. Związek Sowiecki zerwał z rządem polskim stosunki dyplomatyczne. Stanowisko to świadczyło o zamiarze Sowietów powołania zależnych od ZSRS polskich organów polityczno-wojskowych. Narzędziem realizującym ten cel, stała się w okupowanym kraju powstała 5 stycznia 1942 r., z inicjatywy Międzynarodówki Komunistycznej Polska Partia Robotnicza, której kierownictwo przygotowywało się do przejęcia władzy w kraju, a w ZSRS, Związek Patriotów Polskich, utworzony z inicjatywy komunistów „polskich”, przy inspiracji i aprobacie władz sowieckich.
Działalność komunistów „polskich” w ZSRS od samego początku wymierzona była w rząd Rzeczypospolitej. Może o tym świadczyć treść Rezolucji Zarządu Głównego Związku Patriotów Polskich w ZSRS, w której stwierdzono, że Związek Patriotów Polskich w ZSRR od początku swego istnienia odmawia legalności tzw. emigracyjnemu rządowi w Londynie, który wywodzi się z bezprawnej konstytucji kwietniowej 1935 roku, odmawia legalności temu ‹rządowi›, który przez swą reakcyjną politykę przeszkadza zjednoczeniu wszystkich żywych sił w narodzie polskim, a przez swą konsekwentnie antysowiecką politykę, dąży do wyzwalania rozdźwięków w obozie Zjednoczonych Narodów i podkopuje zaufanie naszych wielkich przyjaciół – Wielkiej Brytanii, ZSRR i Stanów Zjednoczonych do Polski. W tym kontekście było jasne, że powstał ośrodek polityczny pretendujący do przejęcia w swoje ręce spraw polskich.
Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych Związku Sowieckiego z rządem polskim, pozostająca pod wpływem Stalina PPR pod koniec 1943 r. przystąpiła do utworzenia organu, który w „wyzwolonej” Polsce objąłby władzę państwową. Organem tym stała się Krajowa Rada Narodowa, na której czele stanął długoletni funkcjonariusz Kominternu, Bolesław Bierut.
Pomyślne sforsowanie Bugu przez wojska sowieckie i polskie przyspieszyło decyzję Stalina o utworzeniu rządu polskiego. Już w czerwcu 1944 r., wbrew stanowisku „polskich” komunistów w Związku Sowieckim, Stalin zadecydował o tworzeniu rządu polskiego w oparciu o struktury krajowe. KRN w porozumieniu ze Stalinem i przy decydującej roli Centralnego Biura Komunistów Polskich w ZSRS, utworzyła w Moskwie nową strukturę polityczną - Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, a formalnie zalegalizowany w Chełmie 21 lipca 1944 r. W audycji Związku Patriotów Polskich podano komunikat o powstaniu PKWN i objęciu przez niego władzy nad „wyzwoloną” ziemią polską w „wolnym” Chełmie. W komentarzu Adam Skrzypek zauważył: Chociaż nie z Chełma, ale z Moskwy wiadomość ta powędrowała w świat, to zaistniał fakt dokonany – Stalin kreował rząd polski. Jeżeli nawet nie był to rząd, a jedynie quasi rząd (komitet), początkowo o uprawnieniach administracyjnych, to teraz radziecki dyktator mógł go reorganizować względnie ulepszać […].
Jak podkreśla Adam Lityński z premedytacją w skład PKWN-u nie weszli ludzie, którzy odegrali przy jego tworzeniu rolę największą: Jakub Berman i Hilary Minc, bowiem dla kamuflażu PKWN miał być organem szerokiego frontu narodowego. Przewodniczącym PKWN-u i kierownikiem Resortu Spraw Zagranicznych został Edward Osóbka-Morawski, dawny działacz socjalistyczny, który w czasie wojny związał się z komunistami, wiceprzewodniczącą została Wanda Wasilewska, komunistka, kolaborująca po 17 września 1939 r. z sowieckim okupantem. Na czele Resortu Obrony Narodowej – Michał „Rola” Żymierski przed wojną skazany wyrokiem sądowym za korupcję i zdegradowany, i jak się później okazało, także współpracownik wywiadu sowieckiego na Polskę. Zastępcą Żymierskiego był Zygmunt Berling, agent NKWD w „willi rozkoszy” w Małachówce, szef szkolenia grupki polskich wojskowych podejmujących współpracę z sowieckim okupantem, następnie dezerter z armii Władysława Andersa, za co został skazany wyrokiem polskiego sądu wojskowego. Resortem Sprawiedliwości kierował mało znany działacz ludowy Jan Czechowski. Leon Chajn, komunista, członek Stronnictwa Demokratycznego (uważany był za człowieka PPR ulokowanego we władzach Stronnictwa), przez lata szara eminencja resortu sprawiedliwości, tak opisywał pierwsze spotkania ze swoim szefem: Gdy powiadomiono mnie o przyjeździe kierownika resortu, czułem się trochę speszony; obawiałem się, że nie jestem dostatecznie przygotowany do złożenia sprawozdania z działalności resortu za okres pięciu gorących tygodni. Wkrótce jednak okazało się, że mój niepokój był bezprzedmiotowy. Już w czasie naszej pierwszej rozmowy, gdy usiłowałem opowiedzieć Czechowskiemu o wszystkich naszych kłopotach – spotkałem się z jednym natarczywym pytaniem: czy mógłbym wskazać miejsce, gdzie można dostać bimber. […] Następnego dnia w rannych godzinach telefon przerwał mi konferencję z interesantami. Czechowski życzył sobie, abym niezwłocznie zjawił się w jego prywatnym mieszkaniu. Zdziwiło mnie bardzo, że mój zwierzchnik o 10 rano wzywa mnie do mieszkania, a nie do swojego gabinetu, ale poczucie służbowej dyscypliny nie pozwalało na wyjaśnianie moich wątpliwości. Czechowskiego zastałem w towarzystwie 6-8 biesiadników. Ich twarze trudno było rozpoznać w straszliwie zadymionym pokoju, w którym opary buraczanego bimbru z papierosowym dymem tworzyły gęstą zasłonę. Czechowski przywitał mnie niesłychanie serdecznie, wyciągnął w moją stronę szklankę napełnioną różowym płynem i zaproponował wypicie za sojusz chłopsko--inteligencki. W szóstym tygodniu władzy ludowej nie można było wymigać się od takiego toastu. Pech jednak chciał, że te ideologiczne toasty się mnożyły i dopiero po piątej szklance udało mi się opuścić sympatycznych ludowców i dziarskich kompanów.
W tym samym czasie w Moskwie został zredagowany, zatwierdzony i podpisany „Manifest” PKWN, który upubliczniono 22 lipca w Chełmie. W deklaracji tej nowa władza określiła swoje stanowisko wobec Rządu RP na uchodźctwie, odmawiając mu występowania w imieniu narodu. Manifest odwoływał się do demokratycznych zasad konstytucji marcowej i zapowiedział zwołanie Sejmu Ustawodawczego. Podkreślał zasadę niezawisłości sądów, a jako pierwsze ich zadanie postulował szybki i surowy osąd zbrodniarzy wojennych oraz zdrajców narodu. Manifest nie przyznawał powszechnych swobód obywatelskich, ponieważ wyłączał spod ich gwarancji „wrogów państwa”. Była to zapowiedź eliminowania z życia politycznego, państwowego i społecznego przeciwników politycznych nowej władzy. Należy podkreślić, że nie był to akt prawny, wyrażał tylko wolę organów nowej władzy. Jednak dla komunistów była to wystarczająca przesłanka, aby uznać „Manifest” za dokument źródłowy dla nowych praw (dekrety PKWN).

KRN pełniła rolę tymczasowego parlamentu, a PKWN wykonywał funkcję rządu. Rozpoczął się proces przejmowania władzy w Polsce przez siły zależne od Sowietów.
Nie mając prawnego umocowania PKWN zawarł 26 lipca 1944 r. w Moskwie dwie służalcze umowy: 1) jedną oddawał Związkowi Radzieckiemu około połowy polskiego terytorium, 2) drugą oddawał obywateli polskich pod jurysdykcję sowiecką. Ta druga umowa nazwana została porozumieniem o stosunkach między wodzem naczelnym Armii Czerwonej a polską administracją na terenach wyzwolonych, czyli zajętych przez Armię Czerwoną. Zawierała rozległy w skutkach art. 7, którego treścią, jak pisze Adam Lityński, PKWN uprawomocnił zarówno poczynania sowieckich organów bezpieczeństwa względem obywateli polskich, jak też kompetencje sowieckich sądów, a także nadał właściwość sowieckiemu prawu karnemu procesowemu i materialnemu względem Polaków na terytorium Polski. Takim drastycznym przykładem był „proces szesnastu” – przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Podstawę prawną wszczęcia postępowania stanowiło służalcze porozumienie z 26 lipca 1944 r., natomiast podstawą skazania był osławiony art. 58 kk RSFRR.

Początkowo PKWN podjął próbę zainstalowania swojej siedziby w budynku Dyrekcji Okręgowej PKP w Chełmie, ale już od 1 sierpnia 1944 r. przeniósł się do Lublina, gdzie członkowie PKWN przybywali stopniowo. Jako pierwsza zjawiła się tam 25 lipca ekipa wojskowych z płk. Edwardem Ochabem na czele, wyznaczona do przygotowania siedziby PKWN. Działających na terenie kraju przedstawicieli PPR oraz dowództwa Armii Ludowej dostarczono do Lublina dopiero w pierwszych dniach sierpnia.

Przejęcie władzy w Polsce przez nowe siły polityczne miało wyglądać nie na bolszewicką rewolucję, lecz ewolucję, i było to ważne dlatego, że gdy w Moskwie powstał PKWN, trwała jeszcze wojna, [konferencję w Jałcie zwołano dopiero za kilka miesięcy], a uznanie społeczności międzynarodowej miał w tym czasie rząd polski na uchodźstwie. Stanisław Ehrlich określił ten proces jako rewolucję w majestacie prawa. Problemy prawne wiążące się ze zdobywaniem władzy przez nowe siły polityczne u schyłku II wojny światowej i zaraz po niej zawierają w sobie sprzeczności: komuniści dokonywali przewrotu we wszystkich dziedzinach życia społecznego i gospodarczego, przewrotu takiego, który można by – w pewnym uproszczeniu pojęciowym – nazwać „rewolucją”, ale jednocześnie bardzo im zależało, aby na zewnątrz na rewolucję on nie wyglądał; chcieli zachować pozory legalizmu zdobycia władzy, a więc zgodności z prawem. W konsekwencji należało przynajmniej co do zasady zachować stan prawny II Rzeczypospolitej, co generalnie, choć pokrętnie, czynił Manifest PKWN.
L. Chajn, Kiedy Lublin był Warszawą, Warszawa 1964;
A. Lityński, M. Ćwikowska, Początki Resortu Sprawiedliwości PKWN. W 70. rocznicę, Roczniki Administracji i Prawa, Rok XIV;
E. Romanowska, Sylwetka bohatera Polski Podziemnej porucznika Aleksandra Kielasińskiego [w:] Różnymi drogami do niepodległości. Studia z historii najnowszej, pod redakcją Małgorzaty Żuławnik i Barbary Świtalskiej, Warszawa 2014, s. 177-197.