Czy to możliwe, aby ofiary, więźniarki z Ravensbrück, uratowały kata? Historia Johanny Langefeld, nadzorczyni obozów w Ravensbrück i Auschwitz

wiezniarki-w-obozie-ravensbruck1
Więźniarki w obozie Ravensbrück KL, źrodło: polskatimes.pl

Czy to możliwe, aby ofiary, więźniarki z Ravensbrück, uratowały kata? Historia Johanny Langefeld, nadzorczyni obozów w Ravensbrück i Auschwitz

Elżbieta Romanowska 23.3.2020

Jest 23 grudnia 1946 roku. Przez bramę więzienia Montelupich w Krakowie przechodzi czterdziestosześcioletnia więźniarka, była nadzorczyni obozów koncentracyjnych w Ravensbrück i Auschwitz-Birkenau Johanna Langefeld, która wkrótce ma być sądzona w procesie zbrodniarzy Auschwitz w Krakowie. Idzie powoli, tak, aby nie zwracać na siebie uwagi strażników. Nikt jej nie zatrzymuje.
Johanny Langefeld nie dosięgła sprawiedliwość, choć mówiła, że zasługiwała na karę. Mogła skończyć na szubienicy, ale byłe więźniarki z Ravensbrück, Polki, pomogły jej uciec.
12 lat po wojnie we frankfurckim mieszkaniu Grety Buber-Neumann, niemieckiej pisarki i aktywistki politycznej, rozległ się dzwonek. Za drzwiami stała kobieta po pięćdziesiątce. Stara - powie potem Greta - zaniedbana, z trudem łapiąca powietrze. >Nie poznajesz mnie? - zapytała. Nazywam się Johanna Langefeld, byłam nadzorczynią w Ravensbrück<. Neumann, była więźniarką, pełniła w obozie funkcję sekretarki Johanny. Oczywiście, że ją poznała, choć ostatni raz widziały się 14 lat wcześniej. Wpuściłam ją, a ona usiadła przy stole i zaczęła opowiadać. Przez kilka godzin słuchałam spowiedzi kobiety, która jeszcze w obozie modliła się o to, żeby Bóg dał jej siłę wytrzymać ten koszmar, a która na widok wchodzącej do jej biura Żydówki wykrzywiała twarz z nienawiści – wspominała Buber-Neumann.
Ucieczka Johanny Langefeld z krakowskiego więzienia przez wiele lat była utrzymywana w tajemnicy. Jej ujawnienie groziło karą zarówno dla samej oskarżonej jak i osób, które ją uratowały.
Historia byłej nadzorczyni z Ravensbrück zainteresowała również reżysera Władysława Jurkowa, który we współpracy z twórcami niemieckimi zaczął dokumentować historię Johanny. Film pt.:”Sekret Johanny” zawiera wspomnienia kobiet, które przeżyły obóz koncentracyjny i zetknęły się tam z Langefeld.
„Jest kilka udokumentowanych przypadków, kiedy Johanna Langefeld uratowała młode dziewczyny przed rozstrzelaniem” – mówi reżyser filmu. I dodaje, doświadczenie pobytu w obozie zmienia spojrzenie na to, co tam się działo. Kiedy jest się w takim koszmarze, piekle, jakim były obozy koncentracyjne, to nawet jakaś odrobina ciepła, życzliwości, dobra, okazana zwłaszcza przez oprawców, bo jednak Langefeld ich reprezentowała, staje się czymś znaczącym. One do dziś to wspominają. Inne były sadystkami i po prostu katowały te dziewczyny”.
Niewątpliwie na stanowisku, jakie miała, zrobiła różne straszne rzeczy.

Załoga SS KL Auschwitz, źródło: pl.wikipedia.pl

Niestety w obozie istniało porównanie „złe” i „gorsze”. Ona nie była aniołem, ale w porównaniu z innymi zachowywała się inaczej. Nie miałam wątpliwości, że powinnyśmy się za nią ująć. Nawet jeśli zrobiła troszkę dobrego, to kolosalnie różniła się – mówi jedna z bohaterek dokumentu.
„Zgadzając się na segregację narodowościową na blokach postąpiła wbrew wszelkim regułom, które stały u podstaw obozów koncentracyjnych – mówi Marta Grzywacz, autorka książki Nasza pani z Ravensbrück. Historia Johanny Langefeld. W takich miejscach wszelkie więzy przyjaźni i życzliwości były zwalczane, groziły za to surowe kary. Człowiek miał być sam, bo to go dodatkowo osłabiało. Więźniowie mieli być nawzajem swoimi wrogami, dzięki temu łatwiej było ich łamać. A Langefeld zgodziła się na przykład, żeby Polki były razem. To było dla nich bardzo istotne. Mówiły w jednym języku, wspierały się, prowadziły tajne nauczanie. Drugą rzeczą były założone przez Langefeld warsztaty artystyczne, gdzie słabe i chore dziewczyny mogły wykonywać lżejszą pracę i dzięki temu przeżyć. Wszystkie te elementy sprawiły, że w oczach więźniarek Ravensbrück Johanna Langefeld nie zasługiwała na śmierć. Może na więzienie, ale nie na stryczek. Dlatego postanowiły ją uratować”.

Więźniarki w obozie Ravensbruck KL, źródło: polskatimes.pl

5 marca 1900 r. w niemieckiej dzielnicy Kupferdreh, w pobliżu miasta Essen, kowalowi Ernestowi Mayowi i jego żonie Emilie rodzi się córka – Johanna. Małżeństwo ma już dwóch synów, Maksymiliana i Wilhelma. Cztery lata później na świat przychodzi ich najmłodsze dziecko, córka Maria.
Kiedy Johanna kończy szkołę podstawową (na tym poziomie edukacji już pozostanie) wybucha I wojna światowa. Jej bracia, dziewiętnastoletni Maximilian i siedemnastoletni Wilhelm idą na front. Niemcy są jeszcze jednym z największych mocarstw światowych. Niebawem ma się to zmienić. W 1914 roku przychodzi pierwsza fala głodu, gdy Brytyjczycy blokują dostawy żywności do Niemiec zza oceanu. Rok później w Berlinie zostaje wprowadzona reglamentacja chleba.
Po czterech latach, wojna dobiega końca. Podpisany 28 czerwca 1919 roku traktat wersalski obarczał Niemcy winą za spowodowanie konfliktu. Boleśnie odczują porażkę. Niemcy nie są bowiem zdolne do spłat wysokich reparacji wojennych. Państwo pogrąża się w chaosie, partie polityczne walczą o wpływy niezadowolonych, sfrustrowanych ludzi.

Republika Weimarska. Jedno z nielicznych posiedzeń rządu Adolfa Hitlera (1934 r.), źródło: rp.pl

Młoda Republika Weimarska uznawana jest za państwo słabe politycznie. Tymczasem na wiecach coraz częściej słychać młodego polityka, który wie jak manipulować tłumem. Jako źródło niepowodzenia Niemiec wskazuje na Żydów, komunistów i liberałów. Wspomaga się teoriami francuskiego uczonego Gustave’a Le Bona, autora Psychologii tłumu, który pisze, że przywódca powinien być demagogiem, powinien umieć wygłaszać i wielokrotnie powtarzać proste hasła, przemawiające do uczuć i oddziaływujące na nieświadomość tłumu tak, że nawet najbardziej inteligentni i sceptyczni członkowie nowoczesnego społeczeństwa ulegną sugestii niewykształconych mówców. Wkrótce Adolf Hitler założy nową partię robotników DAP, którą niebawem przekształci w NSDAP. Hitler porwał tłumy. Johanna także uległa jego urokowi.
W 1919 roku umiera Ernst May, ojciec Johanny a dwa lata później jego żona Emilie. Od tej pory Johanna wraz z rodzeństwem musi radzić sobie sama, a w okresie panującego kryzysu nie jest to łatwe.
Niebawem poznaje Wilhelma Langefelda, jedyną miłość swojego życia, z którym 3 maja 1924 roku bierze ślub. Jednak szczęście małżeńskie nie trwa długo, bowiem dwa lata później jej mąż umiera. „Wtedy się zagubiłam” - powie wiele lat później. Po pewnym czasie poznaje młodego przystojnego mężczyznę, do którego zbliża się tylko po to, aby zajść w ciąże. Franz Klemba nigdy nie dowie się, że 2 sierpnia 1928 roku urodził mu się syn Herbert.
Teraz Johanna, samotna matka, zyskuje szacunek w oczach nazistów, ponieważ mimo trudności podjęła się urodzenia i wychowania dziecka. Jednak jej sytuacja materialna jest trudna, nie ma pracy i może liczyć tylko na pomoc protestanckich organizacji dobroczynnych o nazistowskich sympatiach. „W tamtym okresie życia byłam przerażona (…) Paraliżował mnie strach, że jeżeli nie znajdę pracy, wpadnę w ubóstwo i odbiorą mi dziecko” - zwierza się przyjaciółce.
Joseph Goebbels, ówczesny gauleiter Berlina, dostrzega w organizacjach dobroczynnych – zarówno kościelnych jak i świeckich – potężny potencjał propagandowy. Nawet darmowe kursy kroju i szycia dla kobiet z ubogich rodzin organizowane są pod szyldem partii. W 1934 roku Johanna dostaje propozycje z urzędu pracy w Neuss objęcia stanowiska nauczycielki na jednym z takich kursów. Rok później jest już wychowawczynią w Zakładzie Pracy Poprawczej dla Kobiet, które naruszyły niemieckie prawo: prostytutek, bezrobotnych, bezdomnych w Brauweiler, niedaleko Kolonii. Ma pomagać przy „reedukacji” tej właśnie grupy, jednak w rzeczywistości Brauweiler to więzienie, gdzie łamie się charaktery, a do współpracy skłania się za pomocą rygoru, terroru i strachu. Wkrótce okaże się, że Johanna, religijna luteranka, wychowana w poszanowaniu porządku i dyscypliny doskonale się sprawdzi w nowej roli.
Niebawem otrzymuje kolejny awans, zostaje strażniczką w obozie koncentracyjnym w Lichtenburgu. Obiera drogę obozowej strażniczki, dobrowolnie i bez przymusu.

Lichtenburg KL 1937-1939 m. Prettin, źródło: scottyscout.com

Obóz koncentracyjny dla kobiet w Lichenburgu został uruchomiony 15 grudnia 1937 roku. Przetrzymywano tam początkowo opozycję polityczną, przede wszystkim komunistów, a więc członkinie związków zawodowych, działaczki komunistyczne, żony komunistów, wykładowczynie, nauczycielki, lekarki, które były krytyczne wobec nowej władzy. Zmuszano je do niewolniczej pracy i poddano ostremu rygorowi obozowemu. Surowe kary, głód i chłosta spowodowały śmierć wielu kobiet.
Zapewne już wtedy Johanna Langefeld wiedziała czym jest nazizm i jak się niszczy przeciwników Hitlera, ale cały czas się przed tym broniła. Jeszcze w Ravensbrück wierzyła, że chodzi o reedukację więźniarek.
Przez rok pełni funkcje strażniczki, a następnie otrzymuje kolejny awans, zostaje główną nadzorczynią (oberaufseherin) w KL Lichtenburg. Wiedzie się jej coraz lepiej, ma zapewnione służbowe mieszkanie, dobrą pensję i edukację syna.

Obóz koncentracyjny w Ravensbrück KL, źródło: pl.wikipedia.org

18 maja 1939 roku więźniarki z obozu w Lichtenburgu zostały przewiezione do obozu we wsi Ravensbrück. Był to jeden z największych obozów koncentracyjnych dla kobiet zarządzanych przez III Rzeszę. Komendantem obozu zostaje Max Koegel, wysoki czterdziestodwulatek, z zaczesanymi do góry, dość już przerzedzonymi włosami, który potrafił bić bez wyrzutów sumienia.
Langefeld udaje się utrzymać stanowisko nadzorczyni, które zajmowała w KL Lichtenburgu, które jak sama twierdzi zawdzięcza swojemu „doświadczeniu w sprawach kobiecych”. Prawdopodobne jest – pisze Marta Grzywacz, że Himmler, który kilkakrotnie odwiedzał Lichtenburg zauważył, że Johanna ma pewien autorytet wśród więźniarek i bez krzyku potrafi zaprowadzić porządek.

Johanna Langefeld pierwsza z prawej. Fragment fotografii z albumu propagandowego SS wykonanej podczas wizytacji obozu Ravensbrück KL przez Himmlera w styczniu 1940, źródło: wyborcza.pl

Tuż po wybuchu II wojny światowej Hitler rozpoczyna akcję „politycznego uporządkowania terenu”. Terytoria przyłączone do Rzeszy mają być oczyszczone ze „słowiańskich śmieci”, tak żeby nowa niemiecka przestrzeń życiowa była genetycznie czysta. Dowodzenie akcją powierza Heinrichowi Himmlerowi, którego mianuje Komisarzem Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny. W styczniu 1940 roku Himmler rozpoczyna deportacje mieszkańców Kraju Warty i Pomorza, a wiosną i latem wiele kobiet z tych terenów, głównie przedstawicielki polskiej inteligencji, ziemianki, nauczycielki, dziennikarki, przybywają do Ravenesbrück. 4 kwietnia 1941 roku przyjeżdża transport specjalny z więzienia na Zamku Lubelskim. W czasie wojny z Lublina do Ravensbruck wyjedzie pięć transportów, największy 21 września 1941 roku. W Warszawie dołączą do niego więźniarki z Pawiaka.

Więźniarki przy pracy Ravensbrück KL, źródło: pl.wikipedia.org

Już o godzinie 5.30 była syrena na apel. (…) Prowadzili nas do robót takich jak układanie chodników, brukowanie jezdni poza murami obozów, przy budowie domków dla SS-manek - wspominała Olga Nider-Dickman, była więźniarka Ravensbrück, która została przetransportowana do obozu z Pawiaka we wrześniu 1941 roku. Pilnowały nas strażniczki z psami, te psy były tak wyuczone, że jak któraś się wyprostowała, chciała odpocząć, one atakowały - opowiadała w audycji nadanej w 1979 roku. Ponadto kobiety z obozu były też zmuszane do pracy w fabrykach Siemens & Halke
Od 1942 roku w KL Ravensbrück przeprowadzano na kobietach, większości młodych Polkach, zbrodnicze eksperymenty pseudomedyczne. Eksperymenty polegały na zakażaniu ran tężcem, bakteriami – wspominała jedna z więźniarek. Operacjom tym poddano 86 więźniarek, w tym 74 Polki, przy czym wiele z tych, które przeżyły, zostało kalekami.
Langefeld miała wtedy uspokajać więźniarki, że nic im się nie stanie. Przystosowała się do panujących tam warunków. Miała pełną świadomość tego co dzieje się w Ravensbrück. A jednak została, dlaczego?

Budynek mieszkalny SS, Ravensbrück KL, źródło: pl.wikipedia.org

W 1945 roku podczas aresztowania przez Amerykanów powie dlaczego została w Lichtenburgu i postanowiła kontynuować pracę w Ravensbrück: „Ponieważ samowolny sposób postępowania [Maxa Koegla] uważałam za dręczenie więźniarek obozu, zdecydowałam się - tym razem już z determinacją – i w przeciwieństwie do mojego wcześniejszego zamiaru – za wszelką cenę utrzymać moje miejsce pracy. Dopiero teraz naprawdę uświadomiłam sobie, że obóz nie przestanie istnieć w wyniku odejścia jakiś osób, lecz, że potrzebne są umiejętności i użycie moich wszystkich sił jako opiekunki tych w dużej części niewinnie więzionych kobiet, aby w miarę możliwości osłabić skutki tego człowieka. Te decyzje umocniła we mnie zwłaszcza pewność, że nawet jeśli odejdę moja następczyni pochodziłaby z grona strażniczek, które znajdowały się pod najsilniejszym wpływem dyrektora obozu”.
Ani razu jednak nie mówi, że obozy koncentracyjne powinny przestać istnieć.

Johanna Langefeld, źróło: ssaufseherin.fora.pl
Johanna Langefeld, źróło: ssaufseherin.fora.pl

Jednak to byłe więźniarki z Ravensbrück uznały, że uczyniła wiele dobra i nie zasługuje na śmierć. We wspomnieniach kobiet przewija się podobne stwierdzenie: nie była aniołem, była po prostu trochę lepsza od pozostałych oprawców.
Władysława Pużanowska zezna po wojnie: „[Langefeld] zabroniła też swoim podwładnym bicia i znęcania się nad nami. Zniosła tak zwane karne komanda więźniarek polskich (…) W obejściu z więźniarkami była zawsze bardzo ludzka. Pod względem jedzenia była też bardzo akuratna i nie krzywdziła więźniarek, a przeciwnie, każdego dnia w kuchni obozowej sprawdzała jakość jedzenia”.
„Wiedziałyśmy już wtedy, że Langefeld nie jest stuprocentową esesmanką – mówi Alicja Gawlikowska - Świerczyńska. W przeciwieństwie do innych nadzorczyń nie klęła, nie wrzeszczała. To była kulturalna osoba” – pamięta Wanda Wojtasik-Półtawska.
W jednym z wywiadów Joanna Muszkowska-Penson, która przeżyła obóz wspomina, że widziała, jak źle Langefeld reagowała na wyroki śmierci dla młodych dziewczyn.
„Byłam świadkiem, jak uratowała przed rozstrzelaniem Kazimierę Pobiedzińską, która miała wtedy może 15 lat. Kiedy wezwano ją razem z matką, już wiedziałyśmy, że pójdą na rozstrzelanie. Stałyśmy pod biurem Langefeld z grupą koleżanek i czekałyśmy. Kazia wyleciała z tego biura i opowiedziała, że kiedy Langefeld ją zobaczyła, wykonała kilkanaście telefonów, że to jeszcze dziecko i ją uratowała. Matkę Kazi rozstrzelano” – wspomina.
„Nie widziałam, żeby kogokolwiek uderzyła. Ona osobiście nad więźniarkami się nie znęcała” – dodaje Joanna Muszkowska-Penson.
Langefeld udowodniła, że potrafi sprawnie kierować obozem bez użycia siły i przemocy. Nie miała pejcza, Polki wielokrotnie podkreślały, że nikogo nie uderzyła, zaprzeczała więc wizerunkowi nadzorczyni SS.

Tory kolejowe wartownia i brama główna Auschwitz II-Birkenau, widok z
rampy wewnątrz obozu 1945, źródło: pl.wikipedia.org

W 1942 roku obejmuje stanowisko nadzorczyni w nowo powstającym kobiecym oddziale w Auschwitz. I tu po raz pierwszy widzi egzekucję w komorze gazowej. „Widok setek nagich, skłębionych ciał, okaleczonych w walce o ostatni oddech, pokrytych ekstrementami, prawdopodobnie jest dla niej szokiem”. Nie przebywała tam długo. Kilka miesięcy później musiała być operowana w sanatorium niedaleko Ravensbrück. Wróciła więc na poprzednie stanowisko.

Oświęcim, 01.1945. Obóz koncentracyjny po wyzwoleniu przez Armię Czerwoną. Więźniowie obozu w baraku na pryczach. Fot. PAPCAF-Reprodukcja

18 marca 1943 roku ma miejsce wydarzenie, które znacząco wpłynie na dalszą karierę Langefeld. W tym dniu osiem kobiet zostało wyznaczonych na rozstrzelanie. Inna, dość liczna grupa Polek, chcąc pożegnać się z koleżankami, podeszła pod kolumnę skazanych. Zobaczyła to nadzorczyni Margarete Gallinat, jedna z najbardziej znienawidzonych strażniczek, która pełniła obowiązki zastępczyni Langefeld. Gallinat zaczęła ubliżać więźniarkom, po czym wzięła kamień i rzuciła w ich stronę. Zaczęła też okładać je pejczem i kopać. Jednak grupa Polek była na tyle liczna, by otoczyć ścisłym kręgiem miotającą się Gallinat. Więźniarki krzyczały, aby ją zabić, bo jest ku temu okazja. Otoczona Gallinat nie miała jak się bronić. Więźniarki biły ją pięściami, także kopały, a nawet uderzyły ją w twarz kamieniem i trepami. Gallinat prawie straciła przytomność i wkrótce zostałaby zatłuczona na śmierć. Zauważywszy zamieszanie nadbiegły inne nadzorczynie i zapędzały więźniarki do baraków. Nagle przed tłumem owładniętych żądzą więźniarek wyrosła przysadzista postać Langefeld. Przez chwilę przygląda się zajściu, a potem krzyczy: „Spokój”. Rzuca okiem na Gallinat i szybko odwraca wzrok. W tym samym czasie rozległa się niespodziewana syrena alarmowa ogłaszająca nocną zmianę pracy w obozie. To jedna z więźniarek funkcyjnych (Helena Korewa) ją uruchomiła, wiedząc, że gdyby nie przerwano tej bójki, doszłoby do rozlewu krwi pomiędzy więźniarkami a strażniczkami. Na placu została Gallinat z poszarpaną peleryną i zakrwawioną twarzą. Pociągnięto do odpowiedzialności zarówno więźniarki oraz zdjęto z urzędu nadzorczynię obozu, Langefeld. Następnego dnia dostała zawiadomienie o areszcie domowym, miała zakaz wejścia na teren obozu. Najprawdopodobniej 23 marca 1943 roku została aresztowana i pięć miesięcy przebywała w bunkrze (dla więźniów uprzywilejowanych) w Ravensbrück. Po odbyciu kary wysłano ją do aresztu w Breslau. Pod koniec 1943 roku Langefeld została zwolniona nie tylko z aresztu, ale i ze służby.
20 grudnia 1945 roku Johanna Langefeld zostaje aresztowana przez Amerykanów, a następnie wydana polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Została osadzona w więzieniu Montelupich w Krakowie.

Więzienie przy ul. Montelupich w Krakowie 1947, źródło: instytutpiramowicza.pl

Joanna Muszkat-Penson wspomina: „Nie pamiętam już daty, ale nagle rozchodzi się wśród Ravensbrüczanek wieść, ze Langefeld aresztowali, że jest w Polsce i że trzeba ją ratować. Poproszono nas, ale kto to był, dziś już nie powiem, żebyśmy napisały listy w jej obronie. Przypuszczam, że miały trafić do prokuratora. Bo ona jednak była stosunkowo ludzka, a wiadomo było, że po procesie czeka ją śmierć”. Pod listem podpisało się szesnaście byłych więźniarek Ravensbrück.
Należy jednak pamiętać, że sprawy o przestępstwa wojenne stanowiły jeden z najważniejszych problemów, przyciągających powszechną uwagę. Domagano się, aby „polska sprawiedliwość mogła zapewnić umęczonemu narodowi całkowity odwet społeczny. Odwet za ból, za krew, za trupy kobiet i dzieci, za cyklon przeznaczony dla »Generalnej Guberni i terenów wschodnich«, za Majdanek, Treblinkę i Oświęcim…”. Wojna przekształciła naszą psychikę, zostawiając w niej trudne do zatarcia ślady. Przeżycia wojenne, ogrom strat ludzkich spowodowanych zbrodniczą polityką Niemiec i ZSRS wywoływały gwałtowną potrzebę zadośćuczynienia. Potrzebę odpłaty wyrażała już starożytna zasada prawa iuris talionis odzwierciedlająca sprawiedliwość, według której sankcja była identyczna ze skutkiem przestępstwa talio esto –„niech mu się stanie tak samo”. „I czy to w Lublinie, czy w Gdańsku, Stutthofie, czy Norymberdze – niezależnie od tego, czy oskarżenie wnosić będzie prokurator polski, rosyjski czy angielski – wszędzie jako »oskarżyciel posiłkowy« staną [cienie – E.R.] pomordowanych męczenników różnych narodowości i domagać się będą jedynej kary, jaka może być wydana – śmierci”.

3 lutego 1947 roku zakończył się pierwszy proces załogi kobiecego obozu koncentracyjnego Ravensbrück, źródlo: dziennikpolski24.pl

Byłe więźniarki z Ravensbrück doskonale wiedziały, że z uwagi na nastroje społeczne zwolnienie z więzienia byłej nadzorczyni obozów koncentracyjnych, Johanny Langefeld będzie trudne. Dlatego została uwolniona potajemnie przez przekupiony personel więzienny, który otworzył jej bramę do wyjścia.
Tymczasem w Krakowie polscy prokuratorzy przygotowują się do pierwszego procesu oświęcimskiego o międzynarodowym znaczeniu. Jednak wśród oskarżonych brak jest Johanny Langefeld, uciekła z więzienia. Od 8 stycznia 1947 roku sprawą zajmuje się Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie. Bezskutecznie. Do odpowiedzialności dyscyplinarnej zostanie pociągnięty naczelnik więzienia, Eugeniusz Oczkowski za to, że nie upilnował ważnego więźnia. Otrzymuje karę dyscyplinarną czternastu dni aresztu domowego i potrącenie 50 procent pensji za czas odbywanej kary. 11 stycznia 1947 roku sprawa ucieczki Johanny Langefeld zostaje przekazana przez Pierwszego Prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego Sądowi Okręgowemu w Krakowie. W tym czasie Langefel jest już trzy tygodnie na wolności.

Pierwszy Proces Oświęcimski 24.11-22.12.1947, źródło: pl.wikipedia.org

24 listopada 1947 roku rozpoczyna się pierwszy proces oświęcimski podczas którego sądzonych jest czterdziestu zbrodniarzy z Auschwitz. 23 oskarżonych skazano na karę śmierci. Johanna Langefeld nie odnalazła się. Przez dziesięć lat ukrywa się w Polsce, początkowo w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia świętego Wincentego a’Paulo, a następnie pracowała jako pomoc domowa u polskiej nauczycielki. W 1956 roku wyjechała do Niemiec. 26 stycznia 1974 roku zmarła w Augsburgu.



Opracowano na podstawie

  • M. Grzywacz, Nasza Pani z Ravensbrück. Historia Johanny Langefeld, Warszawa 2020,

    Piękna biografia wspaniałej gdańszczanki/ Joanna Muszkowska-Penson o sobie, https://www.gdansk.pl/wiadomosci/piekna-biografia-wspanialej-gdanszczanki-joanna-muszkowska-penson-o-sobie,a,115406,

    Margarete Buber-Neumann, Die erloschene Flamme. Schicksale meiner Zeit, Berlin: Zeitgeschichte, 1989 (przeł. Maria Keizer)

Strona do prawidłowego działania używa cookies Więcej informacji

Informacja prawna: Ustawienia plików cookie na tej stronie internetowej są ustawione na "zezwalaj na pliki cookie", aby zapewnić Ci jak najlepsze wrażenia z przeglądania. Jeśli nadal używasz tej witryny bez zmiany ustawień plików cookie lub klikniesz "Akceptuj" poniżej, to wyrażasz na to zgodę.

Zamknij